Wybrałem się na zbiórkę tzw. marszu równości, który odbył się 24 sierpnia w Gorzowie. W oczy nie rzucali się geje i lesbijki lecz policja państwowa, której wszędzie było pełno. Tarcze, pały, strzelby – ma rozmach nasza władza. Faktycznie był to marsz policji „ubogacony” tęczowymi flagami i około 150. osobami wrzeszczącymi m.in. „akceptujemy heteroseksualnych”. Niewątpliwie przymilali się do nas czyli gapiów stojących na chodnikach. Nie wolno jednak dać się uśpić tęczowym, należy być czujnym, gdyż lubią zachodzić od tyłu.
Byłem świadkiem, gdy policjanci wykręcili ręce i wyprowadzili z miejsca zbiórki marszu jednego faceta. Sprawna akcja, bez krzyku, nagrodzona brawami przez gejów i lesbijki et consortes. W trakcie marszu, gdy stałem na skarpie przy trasie, umundurowani policjanci rzucili się na mężczyzną, który miał w ręku wytłaczankę jajek. Bez słowa wzięli go za fraki i wywlekli z grupki gapiów, którzy nie ukrywali oburzenia na bezpardonową akcję policji. Miałem wrażenie, że policja zastosowała siłę prewencyjnie, będąc nieczułą na uroczysty zapis w konstytucji, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym”. Jak ktoś się uprze, to może przecież z tego wywodzić, że państwo powinno okazać surowość tylko wtedy, gdy ktoś popełni(!) czyn zabroniony lub okaże wolę jego popełnienia.
Ryzykuję dużo dzieląc się powyższym wrażeniem i wymądrzając się o państwie prawnym, w kontekście działań policji państwowej. Lepiej mi było milczeć i „wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. No i stało się, moje wątpliwości zostały rozwiane przez oświadczenie rzecznika lubuskiej policji nadkom. Marcina Maludę. Stwierdzając w lokalnym dodatku GW tak: „Dwie osoby, które chciały przedostać się w rejon zbiórki, obezwładniono jeszcze przed wyjściem marszu” – przyznał on, że policjanci stali na bramce imprezy propagującej „tęczową zarazę”. W innych miastach, gdzie szły podobne marsze, także było gęsto od stróżów prawa, którzy otaczali czułą opieką lgbt, chroniąc ich przed „katonarodowonazizującym motłochem”.
Dla pełnego obrazu dobrej pogody dla gejów trzeba przywołać fakty częstego obrażania przez nich uczuć religijnych katolików, które – jak dotąd – nie spowodowały ani razu rozwiązania ich zgromadzenia. Natomiast na manifestacyjnie ochranianych marszach równości można dowoli znieważać krzyż i Matkę Boską, bez adekwatnej i natychmiastowej reakcji „państwa prawa”. Zgoła inaczej jest w przypadku zgromadzeń narodowców. Prezydenci np. Wrocławia czy Warszawy mają w zwyczaju grozić rozwiązaniem marszów, jeszcze przed ich realizacją, pod pretekstem uznania ewentualnych okrzyków za „mowę nienawiści” bądź zakwalifikowania jakiś flag czy koszulek do propagandy ustroju totalitarnego. Skończyło się nie tylko na groźbach. W tych miastach pod byle pretekstem rozwiązano marsz w rocznicę Powstania Warszawskiego i w hołdzie Żołnierzom Wyklętym.
Kibice Stilonu nie przeszkadzali przebiegowi marszu równości w Gorzowie. Stali tylko na poboczu z transparentem „Dewianci z LGBT won z Gorzowa”. Policja chciała im go wyrwać, ale stilonowcy nie pozwolili na to. Prawdopodobnie gdyby na transparencie mieli „cipkę”, to nikt by ich nie zaczepiał.
Rafał Zapadka