Pierwszy od 29 lat zrównoważony budżet (tzn. bez deficytu), zaprojektowany przez polski rząd, budzi werbalną niechęć polskiej opozycji. Tak bardzo zapędziła się w antylogikę – wyrażaną powiedzeniem „im gorzej tym lepiej” – że dobre wiadomości gospodarcze odbiera jako zagrożenie dla swoich partykularnych interesów.
Od 4 lat opozycyjni eksperci i tak zwani niezależni ekonomiści wróżą upadek budżetu z powodu rozwiniętych programów socjalnych Prawa i Sprawiedliwości. W ubiegłym roku wieszczyli znaczne spowolnienie gospodarcze w Europie, które miało mocno uderzyć w Polskę ale z tych kasandrycznych zapowiedzi niemal nic się nie spełniło. Rzeczywistość wygląda tak, że zakładany na ten rok deficyt budżetowy w wysokości 28 mld złotych, wynosi po półroczu zaledwie 5 miliardów. To skłoniło rząd do wyznaczenia sobie ambitnego celu przygotowania zrównoważonego budżetu na 2020 rok, wynoszącego po stronie dochodów 429,5 mld złotych i identycznej kwoty po stronie wydatków. Lwia część dochodów pochodzić będzie z podatku VAT. W tym roku zaplanowano z tego tytułu 186 mld złotych a w przyszłym roku prognoza dla podatku VAT wynosi 200 mld złotych. Na budżetowy sukces rządu pracuje m. in. przestrzeganie tzw. reguły wydatkowej, uszczelnianie VAT-u oraz dodatkowe dochody na poziomie 17 mld złotych z tytułu opłaty przekształceniowej za transfer pieniędzy z OFE na prywatne konta.
Przyszłoroczny budżet będący przez 29 lat niespełnionym marzeniem liberalnych ekonomistów jest konceptem nieliberalnego rządu, który radzi sobie lepiej z funduszami państwa niż jego poprzednicy. Skoro oni tego nie potrafili to w odruchu psychologicznego wyparcia własnej porażki, teraz snują w mediach opowieści, że rządowi Mateusza Morawieckiego też się nie powiedzie.
A jakie świadectwo wystawicie sobie, państwo liberalni ekonomiści, jeśli wbrew waszym wróżbom jednak się powiedzie?
fot. Pixabay