Trzeba uczciwie przyznać, że ostatnie miesiące to nieprzerwane pasmo sukcesów regionalnej władzy samorządowej. Kasa na most w Cigacicach, plany na most w Pomorsku, zduszenie epidemii klebsielli w szpitalu klinicznym, wreszcie Forum Gospodarcze w udziałem lśniących jak brylanty wybitnych specjalistów od gospodarki Leszka Balcerowicza i Roberta Makłowicza, który wieszczy nadciągające niczym tsunami winiarskie eldorado dla regionu. W końcu podbój Senatu.
I tylko pisiorskie radio jak pryszcz, na tym, w czym wszystko ma Sławomir Neuman, zgrzyta niczym widelec po pustym talerzu, mącąc zasłużoną dumę z wiekopomnych ociągnięć autorstwa ….. Już, już chciałem podać nazwiska współczesnych lubuskich Grabskich i Kwiatkowskich, których Opatrzność zesłała na lubuski padół, ale się powstrzymałem bo wiem, że są zbyt skromni, aby się pchać na przyuliczne banery i przechwalać produktami lotnych umysłów.
To trzeba docenić, bo gdzieś tam na Dzikim Wschodzie typowa dla folwarcznych parobków celebracja klęsk gospodarczych w Jasionce i Krynicy, zapaść cywilizacyjna wywołana przez amerykańskie bazy wojskowe, zwiastujące biblijne wręcz klęski jakieś tunele i przekopy mierzei. Czyli szarańcza, albo moherowy zaścianek.
Dlatego jako przynależny do grona #lubuskichkurskich składam samokrytykę i niniejszym obiecuję poprawę. Deklaruję, że chwalić będę lubuską władzę, za jej dalekowzroczne wizje ochrony regionu przed barbarzyńskim ograniczaniem powierzchni lasów. Za zapobieganie kompletnie zbędnym dla regionu inwestycjom. Będę piać z zachwytu za wspieranie rozwoju winiarstwa i zbieractwa podgrzybków jako fundamentu progresu.
Mam jednak, nieśmiało kiełkującą gdzieś za hipokampem, drżącą z egzystencjalnego strachu obawę, że nie daj Bóg obrońcy klimatu odniosą spektakularny sukces i jak zlikwidują kompletnie emisję CO2, przez eliminację mięsa i mleka z naszego menu oraz wszelkich form przemysłowej aktywności, to sprowadzą na nasz kraj lodowiec ze Skandynawii, zaś w lubuskich lasach zaimplementują tak niedocenianego drukarza kornika. I ten świetnie zapowiadający się wzorcowy zielono-tęczowy lubuski raj na ziemi, ulegnie efektownemu, przepraszam za emocje, pierdyknieciu. Winogrona przestaną dojrzewać, kornik zdechnie z ziąbu, a morenowe pagórki naszego Lubuskiego na powrót porośnie tundra, na której ekologicznie żerować będą milionowe stada reniferów, jak 12 tys lat temu. A my Lubuszanie emigrujemy do ziemianek w okolicach Czeskich Budziejowic.
I słabo mnie pociesza myśl, że na razie pisiory wygrały wybory i nic nie zwiastuje, aby skandynawski lodowiec wybrać się miał na południe, ku nam. Nie pociesza mnie, bo wiem, że przez co najmniej kolejne czterolecie, tubylczej ludności z Radia Zachód do ucha, jad sączyć będą pachołki Kurskiego. I sam mam z tego powodu do siebie żal, że ja będę wśród nich. Ohyda. Już dzisiaj nie mogę na siebie patrzeć w lustrze.
fot. Bieszczady / Pixabay