Wyciągnięcie z politycznych krypt komunistycznych aparatczyków, aby reprezentowali Polskę w Parlamencie Europejskim, tolerowanie w życiu publicznym zajadłych opluwaczy Polski, wpuszczenie do telewizji skrzeczących apologetów stanu wojennego, złodzieje, którym wyborcy powierzają pisanie prawa, powszechne przyzwolenie na homopropagandę, której przeciwstawia się jedynie pustosłowie, to wszystko skłania mnie do szukania wspólnego mianownika, tych obrażających przyzwoitość zjawisk. I w mojej ocenie tym mianownikiem jest postać męczennika, błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki.
Zacznijmy od tego, że nigdy tak zwana wolna Polska, nie szukała organizatorów tego bestialskigo mordu. Nigdy też Polakom nie powiedziano prawdy o ostatnich dniach męczeństwa księdza Jerzego. W wyreżyserowanym przez komunistyczny reżim procesie, zgodnie ośmieszali Sprawiedliwość: sędziowie, prokurator, partyjne media i bezpośredni wykonawcy mordu, wszyscy dobrze wiedzący, że po odegraniu swoich ról, nie spotka ich kara na jaką zasłużyli. Po 1989 roku środowiska mające się za elity, nie miały ochoty na szukanie prawdy o zleceniodawcach, organizatorach i prawdziwych sprawcach śmierci Jerzego Popiełuszki. Dawny reżim i nowa władza, świetnie się dogadywali w otumanianiu Polaków, aby się urządzić w nowej Polsce. W magdalenkowych koncesjach wzajemnych zawarto jednocześnie zmowę milczenia na temat prawdy o tym odrażającym morderstwie.
Dlatego w oczywisty sposób ta zmowa milczenia uczyniła mord na Księdzu Jerzym, mordem założycielskim III RP. Na barbarzyńskim tytuale zbudowano fundament państwa, w gruncie rzeczy antypolskiego, antyludzkiego, które akceptowało mordy polityczne, a było ich przecież wiele, w którym władza pogardza zwykłymi ludźmi, a jej przeciwnicy ginęli w dziwnych okolicznościach.
Jaruzelski, Kiszczak i ich zbiry dobrze wiedzieli, że mord na Popiełuszce podzieli opozycję. Na niezłomnych radykałów i przerażonych kolaborantów. W planach reżimu z tych wystraszonych, uczyniono tak zwaną rozsądną opozycję. Z niej miał powstać rząd w tak zwanej wolnej Polsce, za którym schowana postsowiecka agentura mogła bezkarnie i bez trudu wkroczyć do nowej rzeczywistości. Wybielona ze zbrodni i wzorcowo demokratyczna. Agent Bolek i jemu podobni, w tych planach mieli odegrać ważną rolę. Kolaborantom spreparowano opozycyjne cefałki i stosownie wyreżyserowano bohaterskie życiorysy, aby można było użyć ich do moralnej legitymizacji zmowy władzy postsowieckiej, z władzą nową. Niezłomnych radykałów, którzy nie przestraszyli się zbrodniczego reżimu, ekspediowano, jak Kornela Morawieckiego, won, aby nie psuli narodowej zgody. Zaś kolaborująca opozycja dostała od mocodawców mordów na księżach, koncesję na demokrację, dzięki której dawni zbrodniarze zostali za grubą kreską, by w demokratycznym makijażu nadal rządzić z zza pleców kolaborantów i udawać obrońców wolności.
Bez mordu na Jerzym Popiełuszcze nie byłoby układu w Magdalence, a bez tego układu nie byłoby powszechnej amnezji wobec zbrodni prosowieckiego reżimu w Polsce. Bez tego mordu nie byłoby Unii Wolności, SLD, Platformy Obywatelskiej. Żylibyśmy w innej, przyzwoitej Polsce.
fot. Pixabay