Kiedy podziwiam to, jak władza miejska walczy z przeciwnościami, rozpiera mnie duma. Duma, mieszkania w mieście dynamicznym, ambitnym, zarządzanym z troską przez ludzi niezwyczajnie kreatywnych. I kiedy tak się nadymam ową dumą, i unoszę się zadumany, a raczej wydymany, ku wysokościom, niczym dron uzbrojony w zimne oko kamery, mój horyzont, dotąd ciasny, poszerza się nieoczekiwanie, a moim oczom ukazują się widoki zgoła referencyjne. Dzięki temu proces nadymania się dumą natrafia na ograniczenia, zatruwające mnie defetyzmem.
Z wysokości, szczególnie historycznej, dostrzegam Gdynię. To takie miasto na wybrzeżu Bałtyku. Miejsce to będące wioską zamieszkaną przez nieco ponad 1000 mieszkańców, na mocy Traktatu Wersalskiego 10 lutego 1920 roku przyznane zostało Polsce. 3,5 roku później do nabrzeża zbudowanego w Gdyni portu przypłynął pierwszy statek. W 1934 roku, po wybudowaniu w 5 lat linii klejowej łączącej Śląsk z Gdynią, Gdynia stała się największym portem na Bałtyku. To zdziałano mimo kantów i malwersacji na niewyobrażalną nawet dzisiaj skalę.
Z wysokości, historycznej, a jakże, widać też budowę huty Stalowa Wola. Jej budowę rozpoczęto w 1937 roku wykarczowaniem lasu. Nieco ponad 2 lata później w zbudowanej Hucie wytapiano już stal i uruchomiono produkcję dział przeciwlotniczych na licencji szwedzkiej firmy Bofors, z czego część na eksport.
A jak już mój historyczny dron znalazł się nad południem Polski zauważyć wypada zakłady azotowe w Mościcach. Tam 4 km od ówczesnego Tarnowa w 1927 wbito pierwszą łopatę pod budowę kombinatu, wytwarzającego azot według metody świetnego naukowca jakim był inżynier profesor Ignacy Mościcki, będący przy okazji prezydentem. I to jemu przypadł zaszczyt uroczystego otwarcia zakładu, po dwóch latach i 2 miesiącach budowy.
Ja wiem, że żyjemy w nowoczesnym skomputeryzowanym świecie, a Polska jest suwerennym krajem, współpracującym ze wszystkimi postępowymi siłami świata, których oczkiem w głowie jest postęp, szczególnie w Polsce. Na dodatek pławimy się w demokracji, a każda z sił, od 30 lat, zasiadająca w polskim parlamencie, o nic innego tak bardzo się nie troszczy jak o dynamiczny gospodarczy rozwój mojej Polski. A każdy samorząd jest ostoją sprawności, uczciwości i kreatywności, w którym najbardziej sprawni samorządowi menadżerowie zasiadają na stołkach burmistrzów i prezydentów. Wszyscy utalentowani jak Wadim T. A wszystko to pod jakże piękną gwiaździstą flagą Unii Europejskiej, centrum ducha geniuszu i źródle wizji świetlanej przyszłości.
I jak pomyślę sobie o inwestycyjnych inżynierskich komplikacjach w zielonogórskiej Dolinie Gęśnika i twórczym zapale z jakim miasto zmaga się z przebudową wiaduktu na ulicy Batorego w Zielonej Górze, chcę nadal patrzeć na Polskę z mojego historycznego drona, aby nie widzieć tego co tu i teraz.
fot. Pixabay