Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 30.11.19
Najbardziej adekwatny i znany bodaj dowcip, acz oldscoolowy zgoła, dotyczący inteligencji związany jest z zamierzchłymi czasami Edwarda Gierka. Towarzysz Gierek pogodził się z inteligencją! (co?), swoją i innych sekretarzy. Natomiast inna, pochodząca z tego samego okresu anegdota dotyczy „występu” Jana Himilsbacha (pisarza – kamieniarza) w kawiarni Związku Literatów. Wchodząc do owego szacownego wnętrza pełnego pisarzy, aktorów i dziennikarzy Janek „pod dobrą datą” gromko zakrzyknął: „Inteligencja wypier…ać!!! Na to siedzący przy stoliku z kolegami, słynący z … inteligencji, refleksu i poczucia humoru Gustaw Holoubek (kolejne wyjaśnienie dla młodych czytelników : aktor intelektualista) zareagował błyskawicznie:” Nie wiem jak panowie, ale ja wypier…am”.
Chcę przez to powiedzieć, że w tych siermiężnych PRL – owskich czasach nikt nie miał wątpliwości, kto jest, a kto nie jest inteligentem w sensie tak personalnym jak społecznym, grupowym, mimo że komunistyczne władze lansowały usilnie powszechnie wyśmiewany i lekceważony termin „inteligencja pracująca”. Również zjawiska typu „pisarz – kamieniarz”, literat (chudy?) czy też „aktor – intelektualista” dziś już wymagałyby z wielu względów oddzielnych wyjaśnień, co niniejszym obiecuję uczynić za czas jakiś. A swoje „3 grosze” w tej materii dołożył też już w początku III RP niezrównany Kisiel (felietonista, kpiarz i facecjonista – intelektualista) rozróżniając twardo inteligencję i ludzi inteligentnych.
Podobnie rzecz się ma z ową tytułową spolegliwością, która to określa osobę, na której można polegać (!!!), ale demokratyczny do bólu językowy uzus powoduje, że coraz częściej określa się tym mianem osobę uległą (o tempora, o mores!). Przy okazji zatem warto odnotować, że zjawisko redefiniowania pojęć coraz powszechniejsze wszak, jest stałą strategią wszelkiej maści postępowców (postępaków?), którzy w takim semantycznym zamieszaniu robią tzw. „wodę z mózgu” mniej zorientowanym odbiorcom, niepostrzeżenie wywracając im świat do góry nogami.
Toteż zmierzając do puenty oszczędzę tu Państwu encyklopedycznej, systematycznej definicji inteligencji (choć radzę sprawdzić) natomiast odnotuję zarówno zjawiska takie jak „inteligentne przedsiębiorstwa”, czy „sztuczną inteligencję”, która chyba słusznie budzi nieliche obawy. Życząc Państwu tym samym owocnych poszukiwań spolegliwych inteligentów przede wszystkim na listach wyborczych, choć przecież dalece nie tylko.
PS.Dziś o propagandzie komunistycznej (PRL) dawno ponoć wszyscy zapomnieli, a jednak „inteligent z Żoliborza” to chyba nie jest dziś komplement?
fot. Pixabay