Kontakt z rzeczywistością zwykle bywa bolesny. Z tego powodu wielu z nas woli życie w barwnej bańce rzeczywistości przez siebie wydmuchanej. Niestety, w koniecznych bytowych sprawach, trzeba raz na jakiś czas opuścić ten starannie umoszczony komfort. No i to mnie spotkało. I zgodnie z powyższą oczywistością – zabolało.
A wszystko dlatego, że zakupiłem zioło. Miało do mnie przylecieć z daleka, z zachodniej półkuli, gdzieś z okolic tamtejszego równika. Zioło zakupiłem u światowego potentata handlu internetowego i zapłaciłem z góry. Dzięki postępowi techniki śledziłem trasę zioła. Korzystając z owego postępu dowiedziałem się, że moje zioło leży odłogiem od kilku dni w magazynach światowego potentata przesyłek kurierskich, nieopodal miasta.
Konsekwentnie korzystając z technicznego postępu, „wykonałem” telefon do biura od kurierów, gdzie ktoś o inteligencji ekspresu do kawy oznajmił, że kurier dwukrotnie u mnie był, ale mnie nie zastał. Wie o tym z powodu postępu technicznego, który u światowego potentata przesyłek kurierskich wymaga od kurierów logowania się w dżi-pi-esie pod adresami na przesyłkach. Okazało się więc, że w rzeczywistość firmy kurierskiej, kurier, mający mi dostarczyć zioło, dwukrotnie się logował w mojej okolicy, co firma uznała za próbę dostarczenia. Tym samym mogę odebrać zioło osobiście, albo dopłacić za ponowne dostarczenie. To, że nic o tym nie wiedziałem, siedząc sobie w domu, spokojnie czekając na zioło, do rzeczywistości ekspresu do kawy od przesyłek, z którym rozmawiałem, nie docierało. Konflikt obu naszych rzeczywistości przerodził się w wymianę inwektyw, do czego zgodnie z hasłem „klient ma zawsze rację”, mam poniekąd prawo, a ekspres do kawy zgoła nie. Osobiście odebrałem przesyłką, bo z ekspresem do kawy nie wygrasz dialogiem.
Po jakimś czasie, kiedy wróciłem do swojej prywatnej komfortowej rzeczywistości, światowy potentat handlu internetowego, w oparciu o postęp techniczny, wsparty algorytmem korporacyjnej rzeczywistości, korzystający z innego ekspresu do kawy, wysłał do mnie mejl z prośbą o opinię, na temat ich usług. Odpisałem zgodnie z moją wizją rzeczywistości, że firma nie dostarcza przesyłek, ma w nosie klientów i należy jej unikać, albo nie płacić z góry.
I tu odezwał się u światowego potentata handlu internetowego czynnik ludzki, który mejlowo poprosił mnie o zmianę mojej opinii na pochwałę przepełnioną bezbrzeżnym zachwytem. Czynnik ludzki, jednak nadal uparcie trzymał się rzeczywistości ekspresu do kawy. Jak rozumiecie chyba, nie miałem wyjścia i uznałem, że rzeczywistość, w której światowy potentat kurierski nie dostarczył mi zioła, jest mojszą rzeczywistością.
I tu dochodzę do konkluzji, bo konflikt rzeczywistości naszej z jakąś dżi-pi-esową lub komputerową, w której ludzie o inteligencji zredukowanej do poziomu ekspresu do kawy, pouczają nas o ułomnościach naszych rzeczywistości, należy do codzienności, w której najdoskonalsze wytwory postępu technicznego w obsługiwane przez ludzi mających w głowie jedynie korporacyjne algorytmy, nie rozwiązują problemów, ale tworzą nowe. Szczególnie w wielkich światowych korporacjach, które przy pomocy korporacyjnych bezmózgich trybików, pracujących za najniższe stawki, wmawiają nam, że rzeczywistość z dżi-pi-esa jest lepsza od naszej.