Wszyscy boją się koronawirusa. Nikt nie chce znaleźć się w tych circa 6%, które wyprawi on na tamten świat. Zapewne jednak jest elita, niewielka grupa, która boi się mniej i zamierza na epidemii zarobić. Nie mam na myśli drobnych geszefciarzy, ale chodzi mi o wielkich grandziarzy finansowych, którzy starannie przygotowani wyszli na żer, aby zarobić miliardy dolarów. Wiedzą, że ludzie i narody wystawieni na niszczące działanie „powietrza, głodu, ognia i wojny”, nim spadną w biedę i dojdą do kresu, w beznadziejnej samoobronie wyzbędą się nagromadzonego bogactwa i całe złoto przepłynie do skarbców garstki najbogatszych.
Fundacja Gatesów jest jednym ze sponsorów Instytutu Pirbrighta, który w 2015 r. opatentował grupę koronawirusów mogących zarażać ssaki. U ludzi mogą one powodować ciężkie choroby układu oddechowego. Ten, który nas gnębi jest zbudowany w 75% tak jak koronawirus wywołujący SARS. Właściciel patentu twierdzi, że opatentował je jako szczepionkę do zapobiegania chorobie, takiej jak zakaźne zapalenie oskrzeli. Kilka dni temu chiński MSZ zasugerował, że armia USA sprowadziła epidemię do Wuhan. Opinie o celowym wypuszczeniu z puszki, zmajstrowanej w laboratorium, choroby zawładnęły internetem, a ich wiarygodność nie jest przesadnie wysoka. Jeśli jednak podobną opinię wygłasza rząd mocarstwa, to robi się poważnie i niebezpiecznie.
Fakt, że ta franca została opatentowana musi (!!!) wywoływać różne spekulacje. Na przykład taką: nim wypuszczono wirusa, to zawczasu przygotowano szczepionkę, którą w odpowiednim momencie wtryni się zastraszonej ludzkości za ogromne pieniądze. W zwalczaniu nieszczęść wywołanych przez człowieka można dopatrzeć się działań marketingowych, których celem jest albo zniewolenie całych społeczeństw do nabywania pewnych towarów, albo przejęcie zasobów na dużych obszarach. Jeśli kto chce, to za marketing można uznać nawoływanie WHO „testy, testy, testy”. Może chodzi o to, aby rządy państw wydały krocie na zakup testów w celu przebadania wszystkich, nawet jeśli nie mają objawów i nie przebywali z zarażonymi. Najpierw wydrenować kasę na testy a następnie na szczepionkę. Przekonywujące i logiczne, prawda. Jeśli okaże się w najbliższej przyszłości, że pomimo wielkich wydatków na zwalczanie epidemii ona i tak wzięła do grobu tyle ile chciała (6 – 10%), to np. w ONZ ktoś ładnie powie, że mimo ofiar zjednoczone narody zdały egzamin (kupiły co im kazano) i w ogóle chwała ludzkości.
W służbie zwalczania koronawirusa pracuje nawet Kościół katolicki. Niektórzy jego pasterze odwołują dekalog, a konkretnie trzecie przykazanie i zamykają kościoły. Czy powątpiewają w moc Trójcy Świętej? Zwrócił na to uwagę prorektor Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie prof. Grzegorz Kucharczyk, który niewątpliwie należy do najwybitniejszych polskich historyków. W ostatnią niedzielę w pewnym gorzowskim kościele ksiądz w białych gumowych rękawiczkach przestrzegał wiernych zdążających na Mszę Świętą, że nie może im zapewnić bezpieczeństwa! A w Lourdes Kościół zamknął dostęp do cudownego źródła uważając, że jego ozdrowieńcze właściwości nie mają mocy w zetknięciu z opatentowanym SARS-CoV-2. W świetle faktu uznania oficjalnie przez Kościół, że kilkadziesiąt uzdrowień po obmyciu chorych w świętej wodzie było cudem obecna decyzja jest niewytłumaczalna i niepokojąca.
Rafał Zapadka (17.03.2020)
fot. Pixabay