Modele epidemii są dosyć dobrze rozpracowane, a tempo szerzenia się epidemii daje się bardzo dobrze ująć w matematyczne reguły. To dosyć zdumiewająca konstatacja wobec tego co dzieje się w krajach uznawanych za cywilizowane i szczycących się poziomem intelektualnym. Bo mimo istniejącej wiedzy, wiele krajów Europy nie skorzystało z możliwości jakie daje rozum.
Polecam czytelnikom zrobienie na własny użytek symulacji ilości zarażonych w zależności od podstawowego parametru dynamiki każdej epidemii, a mianowicie okresu podwajania się liczby zarażonych. Zrobiłem taka symulację i wyniki są następujące. Jeżeli okres podwajania wynosi 24 godziny, to 10 pierwszych zarażonych przeniesie po 12 dniach wirusa na 41 tysięcy. Jeżeli natomiast okres podwajania będzie wynosił 48 godzin, czyli liczba zarażonych będzie podwajać się co dwa dni, to epidemia po 12 dniach obejmie 640 nosicieli. Jak widać dramatycznie istotna różnica.
Analiza tempa przyrastania zarażonych w Polsce pozwala stwierdzić, że w początkowej fazie epidemii okres podwajania wynosił ok 2 dni. Ale od ubiegłej środy zaczął się wydłużać i zbliża się obecnie do 4 dni. Można się zatem spodziewać, że 25 marca liczba zarażonych osiągnie w Polsce 1000, a jak się nic nie zmieni za kolejne 4 dni, czyli ok 30 marca liczba ta wyniesie 2000. Oczywiście pod warunkiem, że epidemia nie zwolni, albo nie przyspieszy.
Z rachunkowego punktu widzenia, warunkiem koniecznym do zmniejszenia tempa rozwoju epidemii jak najszybsze ustalenie, że mamy do czynienia z epidemią i zarządzenie środków ograniczających kontakty między potencjalnymi nosicielami a resztą populacji. Do takich środków należą kwarantanny, godziny policyjne, zakazy wychodzenia z domu i najmniej dolegliwy sposób, czyli ograniczenie kontaktów z innymi członkami społeczności. Im szybciej to nastąpi, tym z mniejszymi liczbami będziemy mieli do czynienia.
Warto przy okazji porównać dane Polski i Niemiec. U naszego zachodniego sąsiada odsetek nosicieli wynosi ok 30 na 100 000, podczas kiedy w Polsce ten odsetek wynosi …niecałe 2. Można zatem uznać, że władze niemieckie skoncentrowane na aspektach gospodarczych podjęły zbyt późno decyzje o wdrożeniu procedur ograniczających kontakty. W związku z tym liczba zarażonych w Niemczech nie dosyć, że mniej więcej 30 krotnie większa jak w Polsce, to podwaja się co 4 dni. W tym tempie niemiecka służba zdrowia będzie na koniec marca musiała zaopiekować się blisko 60 tysiącami pacjentów. Chciałbym się mylić.
Symulacje liczbowe epidemii COVID 19, zrobione w porę, pomogły by w znacznym stopniu, zmniejszyć liczbę zarażonych, a także zmniejszyć negatywne skutki dla gospodarki. I widać wyraźnie, że spóźniona reakcja na zagrożenie niemieckich struktur rządowych, znacznie spowolni niemiecką gospodarkę, której motor czyli przemysł samochodowy praktycznie zamarł.
Polska, choć nadal światełka w tunelu nie widać, wydaje się mieć lepsze jak Niemcy „parametry” epidemii. I jest to zasługa rządu i Polaków, stosujących się do ograniczeń w kontaktach.
fot.Pixabay