Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 26. 04. 20
Na wstępie zaś uwaga metodologiczna. Chodzi o ryzyko felietonisty m.in. w kwestiach politycznych „tu i teraz”, a osobliwie przed nowym tygodniem, w tzw. dynamicznej rzeczywistości. Świadom wszak tego ryzyka chcę dziś odnieść się do spraw i fundamentalnych i zdroworozsądkowych zgoła.
Aktualny chaos prawny, konstytucyjny, gospodarczy, medialny i administracyjny poniekąd, że o politycznym nie wspomnę jest przecież pokłosiem zaniedbań sięgających początków lat 90. czyli mówiąc górnolotnie „nowej Polski” lub też III RP. To bowiem decyzje lub też ich brak, z tego okresu stworzyły sytuację, w której żadna z wymienionej dziedzin nie funkcjonuje u nas prawidłowo, co oznacza m.in. zaufanie, bezpieczeństwo i spokój obywateli oraz wiarę w (hm) demokrację bezprzymiotnikową. Pandemia tylko pewne rzeczy obnażyła. A’ propos, nigdy nie kryłem swojej fascynacji dziełem o. Bocheńskiego*, które czytałem w miniaturowym bezdebitowym wydaniu w latach 80. ubw. Toteż teza o demokracji jako jednym z naszych cywilizacyjnych „zabobonów” i dziś nie jest mi obca.
Żyłem wszak przez 38 lat w „demokracji ludowej”, później zaś w rozczarowującej „demokracji okrągłostołowej”, w której pojęcie to nie tylko odmieniano przez wszystkie przypadki, ale też podkładano pod nie przeróżne manipulatorskie treści. Aż wreszcie doczekaliśmy się … „opozycji totalnej”! Choć na pierwszy, ale też na drugi, trzeci (etc) rzut oka jest to forma przecież zwyrodniała i intelektualnie samokompromitująca. Aż dziw bierze, że używają jej nawet prominentni politycy opozycji (?). Tak czy owak, tworzy to sytuacje kuriozalne, w których np. ignorancka zabawa w parlamentaryzm i czynne nieróbstwo sowicie opłacanych posłów i senatorów RP powinna obywateli co najmniej szokować.
Tym bardziej, że mamy czas szczególny (przepraszam za komunał) i działania władz w kwestiach podstawowych i społecznie, a osobliwie zdrowotnie istotnych można również oceniać krytycznie. Warto jednak je analizować kontekstowo i porównawczo ( np. wobec osiągnięć innych rządów), ale też przedstawiać rozwiązania alternatywne. Czy aby nie od tego jest opozycja? Zatem jeśli jest tak jak jest, to łacno można sobie wyobrazić sytuację o wiele gorszą, np. dokonując wcale nie teoretycznych przymiarek personalnych. Choćby kontrkandydatów prezydenta Dudy, albo byłych (i byłe) premierów i ministrów zdrowia w roli decydentów. I jak? Przeszła Państwu chęć narzekania na nieudolność i brak konsekwencji aktualnej władzy?
* „100 zabobonów” z 1987 roku do dziś uwodzi żelazną logiką i błyskotliwą analizą.
fot.Pixabay