Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 07. 06. 20
Operacje zmiany i modyfikacje znaczeń wielu kluczowych w naszym życiu społecznym i politycznym (a i ideowym jak najbardziej) pojęć odbywają się od lat sukcesywnie i konsekwentnie zgoła. Zwolennicy tzw. teorii spiskowych łacno wskażą tu zarówno systematyczny jak personalny i systemowy pospołu wpływ potężnych międzynarodowych „sił”, które uosabia choćby George Soros i finansowane przez niego organizacje np. „rodzima” Fundacja Batorego. Warto w tym miejscu odnotować, że owi „spiskowi teoretycy” często dość diagnozują sytuacje prawidłowo, ergo – mają rację.
Tak czy owak tytułowa idea, konstrukcja, cecha lub też wymóg czy kompetencja (niepotrzebne skreślić) śladem wielu fundamentalnych w (hm) demokracji, na naszych oczach dewaluuje się (czyt. traci znaczeniową wyrazistość) w tempie zawrotnym zgoła, nie bez udziału mediów wszelakich, a osobliwie ich odbiorców (masowych). Ten nieco „przydługi” wstęp musiał wybrzmieć przed aktualnym komentarzem do prezydenckiej kampanii z historycznym wszak kontekstem .
Otóż prezydentura we współczesnej Polsce ma historię w dużej części haniebną dość. Może warto więc rozważyć jej całkowitą likwidację? Oto pierwszym powojennym prezydentem był niejaki Bierut (komunista i agent KGB), już następnym (londyńskich prezydentów pominę) w „przełomowym” 1989. komunistyczny dyktator Jaruzelski („człowiek honoru”, agent i „zbrodniarz komunistyczny” – trzy w jednym). Później wyobrażenia wielu Polaków o Prezydencie w III RP popsuły „chore (a może nie?) ambicje” Wałęsy (TW Bolka), który sprawował ten urząd w sposób urągający przyzwoitości, otoczony wszak agenturalnym wianuszkiem w osobach m.in. Falandysza, Kwiatkowskiego, Wachowskiego, Milewskiego oraz ks. Cybuli („dodatkowo” – pedofila). Przy okazji utorował on drogę do prezydentury tow. Kwaśniewskiemu. Tu cytat z mojego archiwum felietonowego z września 1995 r.: „wybór między Wałęsą, a Kwaśniewskim obraża moją inteligencję”. Tyle zatem najnowszej historii, choć warto byłoby jeszcze wspomnieć szczególne „osiągnięcia” Bronisława Komorowskiego, ale komentarza domaga się aktualna „kampania”.
Tu warto przypomnieć o konstytucyjnie ograniczonych wielce prezydenckich prerogatywach, głównie negatywnych (veto!), bowiem to co dziś obiecują kandydaci ma sie nijak do możliwości Głowy Państwa. Cóż, „tak się gra, jak przeciwnik pozwala” – jak mawiał niezapomniany Kazimierz Górski. Ważne są wszak odbiorcy owych obietnic i konstatacja, że obsesyjny ( nawet wspomagany!) „antypisizm” czy też „antykaczyzm” nie są żadnym programem (!).
Na koniec zaś nutka optymizmu… społecznego, czyli tzw. „światełko w tunelu” Oto w/g najnowszych badań zdecydowana większość naszych Rodaków „chce wyborów jak najszybciej” (i tu uwaga!)” żeby rząd mógł spokojnie (!) zająć się gospodarką”. Kto zatem zagwarantuje „spokojną” i skuteczną pracę rządu? Szanując inteligencję Państwa i swoją, pozostawiam to pytanie w sferze oczywistości, oczywistej.
fot.Pixabay