Pierwsza polska wojna domowa była w 1607 r. (rokosz Zebrzydowskiego). Król Zygmunt III Waza pobił w bitwie szlachtę broniącą „złotej wolności”, ale musiał dać sobie spokój z planami wzmocnienia władzy królewskiej. W drugiej wojnie domowej (rokosz Lubomirskiego) polska szlachta wzajemnie się wyrżnęła w dwóch bitwach (w 1665 pod Częstochową i w 1666 pod Mątwami), przegranych przez króla Jana Kazimierza, który także musiał poniechać prób naprawy państwa i zwiększenia prerogatyw tronu. Później Rzeczpospolitą wykrwawiały już nie wojny domowe lecz obce wojska wspomagane przez licznych zdrajców. Zdrajcy i zaprzańcy byli Polakami, jeśli nie etnicznymi, to kulturowymi z całą pewnością. Wyjątkiem jest zamach majowy w 1926 r.
Korzystanie przez obce dwory z usług Polaków jest kosztowne i obciążone ryzykiem odezwania się u nich polskiego sentymentu. Kolonizację „rogatego” narodu najlepiej uskutecznić wszczepiając mu „obcego”, który pod bagnetami zadomowi się, zniesie „jaja” i pod zmienionymi, swojsko brzmiącymi nazwiskami rozwnuczy się po całym kraju. Taką operację przeprowadził piekłoszczyk Stalin i za jego sprawą od 1944 r. lecą z nami „obcy”. Najpierw była to żydokomuna, która przepoczwarzyła się w dzisiejszą opozycję totalną, wspieraną przez beneficjentów porządku ustalonego przy „okrągłym stole”. Jedną z cech ich wyróżniających jest ojkofobia, czyli nienawiść do wspólnoty Polaków, do ojczyzny.
Z punktu widzenia Berlina, Moskwy, Tel Awiwu, ale także Waszyngtonu, Polska sparaliżowana wewnętrzną zimną wojną pomiędzy dwoma obozami, z których jeden sprzymierzył się otwarcie z wrogami naszego państwa i tradycyjnego narodu, jest wdzięcznym partnerem, który może być łatwym łupem. Jesteśmy otwarci na wrogie akcje zagranicy, wymierzone w nasze interesy gospodarcze i tożsamościowe. Naszym krajem pomiatają niemieckie media, np. ostatnio „Die Tageszeitung” nazwał nadchodzące wybory prezydenckie „świńskim galopem do urn”! Komisja Europejska od wielu lat jedzie na Polsce jak na łysej kobyle. Ostentacyjnie i wyzywająco lekceważy protesty naszego rządu przed wtrącaniem się w ustrój sądownictwa, który podnosi, iż nie przekazaliśmy traktatowo tego obszaru w kompetencje Unii Europejskiej. Z kolei Żydzi czekają na zwrot mienia bezspadkowego i rozpowszechniają z sukcesem potwarz o naszym współudziale w holokauście. Przykłady wrogich akcjach Rosji nie sposób pomieścić w krótkim felietonie.
Często da się słyszeć nawoływania do pojednania i zakończenia wojny polsko – polskiej. Rzecz w tym, że takiej wojny dzisiaj nie ma. Trwa za to agresja polskojęzycznych wrogów polskości na państwo i wspólnotę tradycyjnych Polaków. Agresja ta została obstalowana przez naszych wrogów i przez nich jest nadzorowana.
Ambasadorem Niemiec w Warszawie będzie za chwilę były wiceszef niemieckiego wywiadu. W XXI w. niektóre państwa utrzymują starą politykę, aby wziąć Polskę za pysk i zapędzić ją do „świńskiego galopu”? Wszystko po to, aby w jakiejś europejskiej stolicy ważny polityk mógł znowu oświadczyć, że „porządek panuje w Warszawie”.
Rafał Zapadka (09.06.2020)
fot.Pixabay