Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 6. 09. 20
Można długo i (hm) impotentnie zgoła, intelektualnie rzecz jasna, dywagować nad medialną głównie karierą terminu binarny (i nie-), o łacińskiej wszak proweniencji (binarny = podwójny). Nota bene modnego swego czasu w językoznawstwie czyli analizie struktur językowych i klasyfikacji językowych elementów. Tym bardziej, że rzeczywistość dostarcza nam i dostarczała przecież również w przeszłości sytuacje, które jednak tej pierwszej czyli binarności się poddają w sposób naturalny.
Choć przecież ani nieuctwo, ani naiwność (nie święta!) ani też zaślepienie, pycha i nienawiść nie są bynajmniej wynalazkami naszych czasów. A tzw. „pomieszanie z poplątaniem” podobnie jak przysłowiowa „mętna woda” lub też „woda na młyn”, jak kto woli, czyli chaos nie tylko wszak pojęciowy służy zwykle… promocji największych idiotyzmów, kulturalnie zwanych absurdami, czy też paradoksami. Jednakowoż w tym swoistym nurcie binarnie ukształtowanym w prostym, a i prostackim wręcz mechanizmie „za lub przeciw”, czyli wrogowie i „wroginie” naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi. Totalnie zatem!.
Stąd też sojusze, od których „włos jeży się na głowie”, prowokacje i profanacje, na których zdroworozsądkowe reakcje nazywa się „mową nienawiści” etc. Choć przecież najciekawsze i fundamentalne powinny być spory (merytoryczne?) o kształt prawa z Konstytucją RP na czele, ale też o sądową praktykę i częstą dowolność interpretacyjną owego prawa (contra legem), że o tzw. „kruczkach prawnych” i sławetnych strategiach obronnych znanych mecenasów Giertycha i Dubois 'a- juniora, nie wspomnę. Stąd też analiza i znajomość zapisów owej konstytucji, czyli jednak czytanie ze zrozumieniem zamiast wymachiwania to wszak jedyne słuszne rozwiązanie pod warunkiem, że posłużymy się pogardzaną przez postmodernizm… logiką!
Bo inaczej pozostaną nam tabloidalne z gruntu rozważania typu: Czy wielebny Boniecki jest naturalnym durniem, czy tylko „pożytecznym idiotą”?, lub też: Czy Fredek (pardon!) ks. prof. Wierzbicki bardziej słucha Olejnik i Środy niż Ewangelii i nauczania społecznego Kościoła? No bo zawsze można jeszcze dać „katolom” po łapach Urbanem, a może i Piotrowskim, ku pamięci i … przestrodze.
tekst: Andrzej Pierzchała
foto: Pixabay