Wszystko – nic, naprzeciw wieczności
Mówimy co jakiś czas, że świat się zmienił… i mamy rację. Wszelako poza całym tym anturażem, który otacza człowieka/ludzkość, umownie nazwanym rozwojem cywilizacyjnym, gdzie raz to jest koło, innym razem atom, tak naprawdę nie zmienia się nic. Człowiek na końcu pozostaje wobec świata sam, nagi, mały i bezużyteczny. I kiedy patrząc w bezkres gwiezdnego nieba zastanawia się, co znaczy jego istnienie wobec kosmosu i że im więcej myśli, tym więcej go świadomość nicości jego beznadziejnej przytłacza, wtedy w sukurs przychodzą mu te same postacie, których siła, mądrość, zdolności, nieustępliwość i odwaga były nadzieją i natchnieniem od zarania dziejów – bohaterowie.
Starożytni herosi być może nie odpowiadali za przypisywane im czyny, a ich mit rósł z każdą przekazaną o nich opowieścią, ale za każdą z tych legend stało bez wątpienia działanie, którego podziw niesie się aż do dziś. Bohaterowie są nieśmiertelni.
Dzisiejszy człowiek/ludzkość potrzebuje bohaterów, których przykład pobudza do działania, inspiruje do wydobycia z siebie energii, daje nadzieję… I nie trzeba być Heraklesem, żeby być herosem. Spędzając prawdopodobnie zbyt wiele czasu poza sobą, niewiele o sobie można powiedzieć, bo też i niewiele siebie znamy, albo znamy powierzchownie. Warto to zmienić; sięgnąć do swoich mocnych stron, odnaleźć w sobie swoje pasje, poszukać talentów, odkryć zdolności. Potem cierpliwie i konsekwentnie pracować nad ich doskonaleniem. I… zostać bohaterem! Niekoniecznie dla tłumów. Dla bliskich, przyjaciół, dla żony/męża, dzieci… dla siebie! Heroizmu nie mierzy się ilością polubień i odsłon, a charakterem. Może nie osiągniesz tego, co zamierzysz, ale podążaj wytrwale w tym kierunku. Droga bowiem często ważniejsza jest niż cel.
Antybohater naszych czasów
Nawet jeśli nie strzelisz z szesnastu metrów przewrotką z podania Messiego zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry uciszając Santiago Benabeu nie znaczy, że piłkę nożną masz ograniczyć do gry w FIFĘ. Wygodny fotel przed komputerem, komórką, telewizorem to najbardziej antybohaterska postawa naszych czasów i zda się, że opuszczenie tego fotela to już sygnał w bohaterskim kierunku. Tylko trzeba pójść dalej. Gdyby Robert Lewandowski spędzał tyle czasu przed szklanymi ekranami, co przeciętny Polak, to nie mielibyśmy kogo podziwiać. Są tacy, a nie jest ich mało, którzy by samym sobie poprawić samopoczucie, mówią „Gdybym tyle czasu spędzał na siłowni, co Schwarzenegger, też bym miał takie mięśnie” (i tu następuje seria multiplikacji tej wypowiedzi w wariantach, gdzie każdy może podłożyc bliską sobie tresc) Tylko, że różnica między postawą Austriackiego Dębu, a tego umownie nazwijmy go Gdybym jest taka, że On to zrobił, a Gdybym nie, że Austriacki Dąb został kulturystą wszechczasów zdobywając siedmiokrotnie tytuł Mr. Olympia, a Gdybym nie. Co więcej, wyjście z fotela i wejście na drogę bohaterstwa, które zaczyna się zawsze od najtrudniejszego kroku numer jeden, zawsze pociąga za sobą nowe otwarcia. Kiedy, wywołany przeze mnie powyżej, Arnold Schwarzenegger został legendą sportu, otworzyły sią przed Nim wrota Hollywood, a kiedy stał się legendą kina otworzyły mu się drzwi kariery politycznej. I tak od zgrzebnego dzieciństwa w rodzinnej Styrii dotarł na szczyt. Dotarł, bo zamiast mówienia „gdybym” z konsekwencją rozwijał swój dar.
Heroizm nie tylko dzieje się w sporcie, ale w nim widać go najlepiej. Podziw, który budzą w nas sportowcy nie przemija. Pamiętamy go, jest w nas jak źródło orzeźwiające w letni skwar, z którego możemy czerpać. Dobrze byłoby za przykładem naszych bohaterów wstać z fotela i samemu spróbować staś się bohaterem. Legendarność zostanie tylko dla niektórych, ale bohaterskość jest dostępna dla wszystkich.
Dla siebie… śladem bohaterów
„Talent to robić z łatwością to, co jest trudne dla innych, Robić to, co niemożliwe dla talentu – oto geniusz” powiedział kiedyś szwajcarski pisarz Henri-Frédéric Amiel. Kiedy Bartosz Zmarzlik zdobył rok temu tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu byla to pieczęć wielkiego żużlowego talentu, za której stemplem pojawiały się nieśmiałe marzenia o obronie tytułu. Sama radość z trzeciego żużlowego mistrza świata w historii polskiego żużla nakazywała jednak ograniczyć się do samej siebie i nie wybiegać zbyt w przyszłość. Zwycięstwo w Plebiscycie Przeglądu Sportowego było pięknym zwieńczeniem tego, co Bartosz Zmarzlik zrobił dla sportu w Polsce, podkreśleniem wartości heroizmu. Co więcej, szacunek jaki okazał zwycięzca plebiscytu zdobywcy drugiego miejsca był bez precedensu. Skromność wszakże jest tą właśnie cechą po której poznaje się wielkiego sportowca, bohatera. Blisko 20 lat temu Adam Małysz, przechodząc swoimi dwoma złotymi medalami w Predazzo do historii polskiego sportu stał się narodowym bohaterem. Wygranie trzeciego z rzędu (dokonał tego jako jedyny skoczek w historii) pucharu świata uczyniło Go największym zawodnikiem tej dyscypliny. I mając nadzieję, że ani On, ani Adam Małysz się nie obrażą, że przyłożę ten cytat mistrza słowa o mistrzu nart do mistrza czarnego sportu: „po złoto, po medal… dla nas… dla wszystkich… po prostu sam sobie to wyrwał.. przeciwko naturze… przeciwko rywalom…pięknie… drugie mistrzostwo świata, tak tylko wygrywają najwięksi w historii, i on do tej historii wskoczył tak łatwo, tak pięknie i tak wzruszająco dla wszystkich. Złoto, złoto i jeszcze raz złoto!”
Świat potrzebuje herosów, Polska potrzebuje, potrzebuje i lubuskie. Niewielu ich mamy. Taki wyczyn, który mogliśmy oglądać dzięki naszemu żużlowcowi w minioną sobotę zdarza się czasem raz na sto lat. Sukces Bartosza Zmarzlika to konsekwntna praca od dekad budowania żużlowej potęgi Gorzowa i Zielonej Góry. Efektem tego od pięciu lat rokrocznie zawodnik z naszego regionu jest medalistą żużlowej Grand Prix, a klasyfikacja medalowa wygląda tak pięknie jak na załączonej tabeli.
Ta zwycięska energia jakby przeszła dalej, Robert Lewandowski strzelił 4 gole Berlinowi, a Iga Świątek weszła na drogę do zwycięstwa w Paryżu. Czyż nie pięknie? Ta zwycięska energia udziela się i nam. Uśmiech na twarzy, radość w sercu i duma… bo nasi bohaterowie zwyciężają. Zwycięstwo nad rywalami na spektakularnych arenach w świetle jupiterów zaczęli jednak od zwycięstwa nad sobą, nad swoimi słabościami i wygodnictwem. Odłóżmy komórki, zostawmy ciepły fotel i pójdźmy śladem naszych bohaterów. Dla siebie.
tekst: Simon White
foto: Pixabay