To co się wyrabia na polskich ulicach, w polskim sejmie, może być powodem do rozmaitych refleksji. I jak to zawsze bywa, mogą one być na poważnie, ale mogą to być refleksje natury jajcarskiej.
I chyba w tym właśnie duchu pewien znany felietonista, ale i prześmiewca, stwierdził, że PiS kopnął w klatkę, a małpy podniosły wrzask. Mnie ta metafora nie wydaje się dostatecznie elegancka. Wolę metaforę z psem Pawłowa, którego ów uczony tak wytresował, że po zapaleniu czerwonej lampki, z pyska toczyła się mu ślina na myśl o jedzeniu, którego nie było. Niezależnie jednak od metafor, wydaje się, że na poważnie o tym co się dzieje w polskiej polityce, po stronie opozycyjnej, powinni zajmować się raczej psychiatrzy. Zatem zwalniam się z obowiązku powagi. Oto kilka powodów na to, aby z powagą nie popadać w przesadę.
Pewna opozycyjna posłanka, niech jej nazwisko nas nie zaprząta, dała się nagrać podczas rozróby w sejmie. Lecz nie wtedy, gdy w sejmowej małpiarni, kreowała dosyć anonimowy epizodzik, ale kiedy znużona jałową destrukcją opadła na swoje poselski miejsce, a w ramach ulubionej przez siebie formy performansu, podrapała się po czaszce, coś tam sobie pazurem z między włosów wydłubała, po czym ściągnęła z twarzy maseczkę, aby do ust wsadzić to tajemnicze znalezisko. Filmik z poselskiej aktywności owej posłanki krąży, weryfikując metaforę wzmiankowanego felietonisty, kwiecony bukietami komentarzami dotyczącymi dietetycznych upodobań tej posłanki.
Pani rzeczniczka Żukowska, swarząc się z kimś w internecie w kwestii wiadomej, czyli dewastowaniu przestrzeni publicznej przez … no wiecie przez kogo, a mnie wyręczcie w użyciu obelżywej nazwy, błysnęła bon motem, że jak „barbaria zdobyła Rzym, to wprowadziła chrześcijaństwo i zamiast tolerancji zapanowało coś wręcz przeciwnego”. Tego komentować na poważnie się nie da, bo to myśl równie światła, jak ta napisana na murze jednego z kościołów, że „szkoda, że Matka Boska nie zrobiła sobie skrobanki”.
Inna bojowniczka o prawo do dysponowania własnym ciałem, niesiona, niczym mongolfiera, rewolucyjnym żarem, rzuciła nad głowami rozentuzjazmowanego tłumu, oskarżenie treści następującej: „Wycieracie sobie gęby Skłodowską, ale zapominacie, że Polska nie pozwalała jej w Polsce studiować”. Tu wypada przypomnieć, że mongolfiera, to aerostat unoszący się tym wyżej im bardziej pusty. Tę pustkę napełnia rozgrzane powietrze. Ale szacunek za wiedzę, bo jednak w tej pustce jakoś pozostało nazwisko noblistki. To istny edukacyjny cud. Ale może czytała z kartki. Nie wiem już.
W Poznaniu, na tle Bazaru, od którego zaczęło się Powstanie Wielkopolskie w 1918 roku, tłumy dzielnej akademickiej młodzieży, podskakiwały rytmicznie skandując „wyp…lać” i „to jest wojna”. Wnoszę stąd, że ta, bądź co bądź, inteligencja, ma życiowe powołanie, aby skakać jak jej zagrają. Tak w pracy jak i w życiu prywatnym. I chylę czoła, przed znakomitym wyczuciem rytmu. Kilka tysięcy inteligentów, rytmicznie skaczących. Podziwiam. Wytresowani pierwszorzędnie. Pawłow wpadłby w ekstazę, nie mówiąc o Kim Dzong Unie. Brawo szkolnictwo wyższe miasta Poznania.
W sejmie poseł Sośnierz, odnosząc się do hasła „Kobiety nie są inkubatorami” narzekał na polskie sądy rodzinne i zapytał retorycznie, czy w takim razie „mężczyźni są jedynie dostarczycielami nasienia”. Może słowo „inseminator” wydało mu się zbyt technokratyczne. Chciał jeszcze powiedzieć coś równie wstrząsającego, miał bowiem wyraźny natłok bezwzględnie koniecznych do ujawnienia myśli, ale zadzwonił dzwonek. Zgarnął więc kartki, aby ustąpić miejsca komuś, kto równie ważkie dla Polski kwestie w polskim sejmie miał zamiar roztrząsać.
To piękne, że nasze życie polityczne wzbogaca się o konieczny dla równowagi psychicznej komentatorów pierwiastek żartu ludycznego, a czasem zwyczajnej politycznej delirki.
A prawdę powiedziawszy, metafora z małpami ździebko ponurawa. I dlatego nie należy jej brać poważnie. To oczywisty żart. Jak cała opozycja. Śliniąca się do władzy, która jest poza zasięgiem. Wpatrzona w czerwoną lampkę. Czemu czerwoną? Och… nie pytajcie!
Autor: Krzysztof Chmielnik
Fot. Pixabay