Kiedy w latach 80. przechodziło się ulicą Kupiecką w Zielonej Górze, wtedy jeszcze Świerczewskiego, sklep komputerowy Wadima Tyszkiewicza był swego rodzaju eksterytorium nowoczesności, emanacją zachodniej kultury i jej zaawansowanego postępu technologicznego. Nawet samo przechodzenie koło wystawy z cudeńkami, o których działaniu częstokroćcnie miało sie pojęcia dawało poczucie dotykania jakiegoś innego, lepszego przecież, świata. Świata, o którym myślało sie tylko w pozytywnym blasku neonów, a o którym wyobrażenie podpowiadało, że ma same plusy, a minusy… były wymyślone przez komunistów, żeby nam ten świat wytęskniony obrzydzić. Ojcem tego dojmującego uczucia przy wystawie sklepowej był nie kto inny, tylko Wadim Tyszkiewicz, dziś senator niezależny. Jak to się stało, że ten prekursor rozwoju technologicznego i niezależności ugrzązł dzis w zacofaniu zależnym od technologii i cóż niezależność naprawdę znaczy… o tym będzie ta opowieść.
miasto widmo
Urodzony w Hancewiczach na Białorusi Wadim Tyszkiewicz był jednym z wielu przedsiębiorców próbujących swoich sił w sektorze prywatnym jeszcze w latach 80., ale jednym z nielicznych, który przeniósł swój sukces w biznesie na arenę polityczną. Choć ma w swoim charakterze pierwiastek szkła powiększającego sukcesy własne, to sukcesu zarówno w biznesie, jak i polityce nie można mu odmówić. Nawet jeśli nie wszystko zawdzięcza sobie, to także jemu na plus dopisać trzeba, że potrafił dobierać ludzi, skutecznie nimi zarządzać, a łut szczęścia? Cóż, szczęście sprzyja odważnym. Wadimowi Tyszkiewiczowi nie brakowało odwagi, ani szczęścia. Zdradzał także talenty polityczne.
W 2002 roku mógł był zostać Prezydentem Zielonej Góry, ale los sprawił, że na jego osobie skorzystało najbiedniejsze miasto województa – Nowa Sól. Na własne oczy podziwiałem, jak nie mający przecież doświadczenia politycznego Tyszkiewicz deklasuje w debacie wyborczej byłego członka KW PZPR. Wadim rósł w oczach, moich też. Z miasta widma uczynił Nową Sól biznesem i inwestycją tętniącą. Przeniósł mieszkańców lata świetlne w przyszłość. Skok cywilizacyjny niebywały. Z pozycji niezależnego od żadnej partii prezydenta miasta wyrósł na polityka, który się nikomu nie kłaniał. Widziała go u siebie Platforma. Pozostawanie w sympatii, ale jednak niezależności było dla Wadima cenniejsze. Pewne rzeczy były nie do pogodzenia. W pewnym okresie, jako sympatyk, skrytykował publicznie działania regionalnej PO, co natychmiast odbiło mu się obcięciem funduszy rozdzielanych przez samorząd opanowany przez ludzi Tuska. To było bolesne, bo Wadim Tyszkiewicz, co słuszne, rozdzielał politykę od samorządu.
strony mocy
Lata mijały. Niezależność była dla Prezydenta Nowej Soli priorytetem. Różni go kusili, ale on pozostawał w pozycji politycznego arbitra elegantiarum. Lubuszanie tymczasem, mniej przejmując się polityką, a więcej dolą własną, przejeżdżając przez kiedyś prawie godzinę drogą E14 przez brudne, smutne, smętne, ziejące tym co najgorsze w PRLu miasto, z coraz większą zazdrością popatrywali już teraz z obwodnicy, przez pryzmat rosnącej strefy przemysłowej, na czyste i pełne życia nowczesne miasto.
Wadim Tyszkiewicz wygrywał kolejne wybory będąc w czołówce procentowych tuzów samorządowych. Rósł w siłę. Był niezależny od nikogo, poza sobą. Strażnik z północy, rycerz Jedi. Nie bardzo było tylko wiadomo jak tę siłę dla Polski wykorzystać, bo na arenie regionalnej Wadim więcej zrobić już nic nie mógł. Mógł zostać marszałkiem, ale takie pozycje rozdaje partia, a do tej Wadim zapisać się nie chciał. Co się więc stało, że ten polityczny gigant skusił się w 2015 roku na polityczne upolitycznienie i wstąpił do… Nowoczesnej? Dla mnie, który kibicuje Tyszkiewiczowi od przystanku „wystawa pod sklepem komputerowym”, to posunięcie było całkowicie niezrozumiałe. Ani ideologicznie, ani strategicznie, ani nijak. Prawda ujawniona przez Bareję, że „wszystkie Ryśki to fajne chłopy”, to za mało, by ktoś taki jak Wadim dał się upolitycznić. Historia zna wiele takich bezcelowych, bezzdatnych sojuszy.
Niezależność Wadima Tyszkiewicza, wartość sama w sobie dla niego, dla regionu, dla Polski… zaczęła murszeć. Zaczęło się przechodzenie na Ciemną Stronę Mocy… czego dopełnieniem było poparcie w wyborach prezydenckich 2020 Szymona Hołowni, którego niezależność zależy od mocodawców za nim stojących. To poparcie dziwi więcej jeszcze, bo Petru, mimo wpadek, był człowiekiem poważnym, zaś Hołownia za poważnego chce uchodzić. Jego ostatni wpis na twitterze: „czy jest tu ktoś, kto nie kocha pomidorowej? W drugiej fali warto zbadać polaryzację makaron kontra ryż, sam jestem ciekaw”, mówi sam za siebie, ale odium unoszącej się nad krajem jego infantylności spada na tych, co go poparli. Na Wadima w szczególności. Na miejscu senatora bym się wstydził.
atak z mediów
Tego przechodzenia szlachetnego rycerza Jedi na Ciemną Stronę Mocy proces można obserwować na żywo na jego profilu fejsbukowym. Ze szkodą dla siebie, jeszcze jako Prezydent Nowej Soli, odkrył media społecznościowe. Licząc wpisy znać, że pochłania mu tu wiele czasu i mocy. Wielkim plusem tego przedsięwzięcia jest to, że każdy do prezydenta, a teraz senatora mógł i może napisać i dostać odpowiedź. Taki kontakt bezpośredni jest cenny. Niestety Wadim Tyszkiewicz dał się uwieść mechanizmowi social mediów. Głosząc swoje poglądy zyskał szybko rzeszę wyznawców i uwierzył, że racja jest przy nim. Krytyków nie znosi, jak i krytyki, a chętni czytacze jak w powiedzeniu o chętnym uchu słuchacza, które podnieca język opowiadającego, dają mu swymi wpisami paliwo nienawiści. Z przykrością stwierdzam, że Wadim Tyszkiewicz godnie zastąpił w pluciu na PiS Stefana Niesiołowskiego. Jak do tego doszło, że ułożony biznesmen, szanowany prezydent, a wreszcie Senator RP w swoich wpisach posuwa się aż do pójścia z bejsbolem na Nowogrodzką? Jest coraz gorzej. Wadim Tyszkiewicz, niegdyś niezależny od wszystkiego i wszystkich, krytykujący partyjne lizusostwo, piętnujący koniunkturalną uległość i deprecjonujący wszelkie przejawy politykierstwa, dziś staje się symbolem najgorszości zjawisk, które sam przez lata uznawał za niegodziwe.
Patrzę, czytam i nie dowierzam. Quo Vadim chciałoby się zapytać? Tyle lat opierał się upartyjnieniu, a teraz czytając jego wpisy mógłbym nimi szkolić partyjnych aparatczyków PO i PO bis, czyli Hołownia 2050, jak należy wzorowo walczyć z PiSem. To jakiś rodzaj opętania politycznego, ale że egzorcystów od tego nie ma, pozostaje liczyć na samoopamiętanie.
powrót Jedi?
Był taki moment, kiedy Wadim Tyszkiewicz został senatorem niezależnym, gdy szukano zbudowania większości Zjednoczonej Prawicy w Senacie, że istnieje opcja teki ministerialnej dla tego, który chciałby wziąć współodpowiedzialność za Polskę. To była dla senatora szansa zapisania się w historii. Samorządowiec, nieuległy nikomu, a teraz niezależny parlamentarzysta, który nic nie musi, w obliczu wiszącego kryzysu parlamentarnego, sam jeden go zdejmuje i mimo dzielących różnic decyduje się na współpracę dla dobra RP. Ktoś powie, sprzedałby się za posadę. Bzdura. Temu człowiekowi nie potrzeba pozycji, pieniędzy, posad… potrzeba mu historii. Zapisał się w niej już jak mało kto, jako ten co miasto upadłe podniósł z kolan, ale stać go, o czym sam wie, na więcej i to więcej miał przed sobą. Mógł być bohaterem. Możemy sobie wyobrazić czołówki gazet, breaking news stacji telewizyjnych, że ZP będzie miało jednak 50 senatorów…
Mógł być bohaterem. Za daleko było mu jednak do Mistrza Yody. Wolał stanąć po stronie kanclerza. Gdzie jest teraz? Przywołując popkulturowy fenomen Gwiezdnych Wojen to ta scena kiedy Anakine Skywalker staje naprzeciw Obi Wana, by dopełnić swojego zaprzeczenia temu czego się uczył, prawd w które wierzył, idei które wyznawał… i umrze w nim to, co czyniło go rycerzem Jedi, by powstał Darth Vader. Lord Vader, jak wiemy, powrócił pod koniec życia na Jasną Stronę Mocy. Jak skończy się historia niegdyś rycerza Jedi Wadima Tyszkiewicza? Pokaże życie.