Jakiś czas temu spotkałem miłośnika niemieckiej motoryzacji. Powiedział, że kiedyś był bardzo antyniemiecki, ale od momentu kiedy kupił starego 20 letniego mercedesa, jest Niemcami zachwycony. Mam takie przekonanie, że ci Polacy, którym Niemcy nikogo w rodzinie nie zamordowali, widzą Niemców właśnie w takiej optyce. Są fajni, bo robią dobre samochody. Niedawny „Berliner Zeitung” (6 czerwiec 2021) krzyczy nagłówkiem: „Czy kości znalezione na terenie kampusu Wolnego Uniwersytetu Berlina, to szczątki ofiar doktora Mengele z obozu koncentracyjnego? Bardzo prawdopodobne. Władze uczelni blokują jednak dalsze wykopaliska”.
Chodzi o dół wypełniony po brzegi ludzkimi kośćmi, odkryty w 2014 roku podczas prac budowlanych. Niemiecka doskonałość nakazuje napisać, że to „około 250 litrów fragmentów kości, które znaleziono w siedmiu papierowych workach, głównie pochodzenia ludzkiego, zarówno dzieci, jak i dorosłych”. W dołach znaleziono liczne dowody na to, że kości pochodzą z KL Auschwitz. Wiadomo też, że działający w Auschwitz Josef Mengele zaopatrywał Instytut Cesarza Wilhelma ds. Dziedziczności, Antropologii i Eugeniki w Berlinie w potrzebną do badań ilość ludzkich ciał.
Rektor Wolnego Uniwersytetu Berlina przez 7 lat od odkrycia owych kości, udawał, że nie ma sprawy. Zapewne kierował się zasadą niemieckiego dążenia do doskonałości, czemu przeszkadzałoby kojarzenie „Wolnego” Uniwersytetu, a szerzej niemieckiej nauki, z nazistowską tradycją. Mercedes już dawno oczyścił się ze związków z nazistami dlatego nikt tej marki nie kojarzy z obozami koncentracyjnymi. Wolny Uniwersytet mający, jak się okazuje, trupa w szafie, ma to dopiero przed sobą, ale nikt nie powinien wątpić, że na pewno władze tej uczelni zrobią wszystko, aby miłośnicy mercedesów mieli wrażenie niemieckiej doskonałości. Tak uczelni w Berlinie, jak i całej niemieckiej nauki.
Innym przejawem niemieckiej doskonałości są jakże liczne przypadki doktora Helmuta Kentlera, psychologa, a przy okazji homoseksualisty, który z tej dewiacji uczynił, jak to pięknie literacko ujął, „naturalny talent pedagogiczny”. Ów wybitny specjalista, publikowany i nagradzany, twierdził, że jeśli dorosły był przy takim kontakcie seksualnym (chodzi o pedofilię) czuły i wyrozumiały, dziecko mogło nawet z takiego kontaktu czerpać przyjemność. W ramach programu realizującego idee tego naukowca, władze Berlina przy współpracy z Jugendamtami i policją, urządzały polowania i łapanki na dzieci, aby dostarczać je do „reedukacji” zboczeńcom obdarzonym wszakże „naturalnym talentem pedagogicznym”. Według Kentlera wyniki eksperymentu odniosły „pełny sukces”. Rysem owej niemieckiej doskonałości, którą zachwycają się fani Mercedesów, było to, że znaczna część tych dzieci miała „wymyślone” przez Kentlera dysfunkcje umysłowe. A ponieważ niemieckie państwo należy do państw idealnych, afera wybuchała dopiero po śmierci owej gwiazdy niemieckiej pedagogiki i po przedawnieniu się karalności tej działalności.
Ofiary zatem mogą się poskarżyć mediom, ale niemiecka władza pozostanie idealna. I na tym właśnie polega moim zdaniem niedoceniana strona niemieckiej niedoskonałości, której symbolem są raczej doktorzy Mengele i Kentler, a nie Mercedes.