Do tego felietonu z rodzaju political fiction natchnął mnie mój redakcyjny kolega piszący bardzo negatywnie o rosyjskiej agresji na Polskę w 1939, w którym to tekście pomiędzy wierszami dało się wyczuć, refleksję w duchu, co byłoby gdyby. Zostawiając zatem słuszne emocje na boku podejdźmy do tematu alternatywnie.
Wyobraźmy zatem sobie, że Sowieci 17 września 1939 roku uderzają od północy przez Prusy Wschodnie na tyły Wehrmachtu atakującego Warszawę. Wchodzą w Polskę jak w masło i po kilku dniach są nad Wisłą w okolicy Bydgoszczy i Torunia, a następnie skręcają na północ i po 3-4 dniach wchodzą do niebronionego Gdańska. Po 6 tygodniach wojny w Polsce wojska Hitlera tracą zupełnie wartość bojową. Polska nie ma już rządu i musi układać się ze Stalinem, zapewne kosztem utraty części terytorium, ale II wojna światowa odsuwa się przynajmniej na kilka lat. Tymczasem obaj dyktatorzy, trzymając z tyłu za sobą noże, wolą zarzynać Polskę, zupełnie nieświadomi (!?), że niebawem skoczą sobie do gardła.
I zastanawiam się, który z nich był bardziej głupi. Stalin, czy Hitler? To, że Hitler był psychopatą to wiedzą nawet niemieccy historycy. Jego talenty militarne były raczej marne. Skuteczny był natomiast w robieniu wrażenia i rozumieniu defektów umysłowych europejskich polityków. Potem kiedy podbił większość Europy, a Niemcy stały się gospodarczą potęgą, miał już do dyspozycji silną armię, która dzięki generałom, nie robiła kardynalnych błędów.
W połowie września 1939 roku siła militarna Niemiec była doprawdy kiepska, a Armia Czerwona nawet z niedobitkami Wojska Polskiego bez większych problemów pogoniłaby Wehrmacht do Berlina. Zmotywowani sowieckim marszem na Berlin Alianci przekroczyli by Ren i chcieliby wziąć udział w podziale łupów. Ale Stalin, który uchodzi w historii za przebiegłego, okazał się durniem. Durnym komuchem, który dał się wmanewrować aliantom w sojusz z Hitlerem i podział Polski. Jego patologiczna nienawiść do Polaków zaślepiła go odbierając rozum. Mógł podbić Polskę znacznie mniejszym nakładem sił i środków już w 1939 roku. Wystarczyło tylko mieć rozum. Dałby Polsce już wtedy to co dał w 1945 roku. Bez jałtańskiej szopki. Bez amerykańskiej pożyczki, bez utraty 15 mln żołnierzy. 17 września w Polsce już nie było polskiego rządu, a Stalin mógł sobie stworzyć taki jaki chciał.
Polski przemysł zbrojeniowy, który w 1939 roku pracował pełną parą, produkując całkiem sensowny sprzęt, w połączeniu z masą żołnierską nawet kiepsko wyposażonej Armii Czerwonej, były dla Niemiec twardym orzechem do zgryzienia. No, ale.
Uprawiam powyższą fikcję, aby zaproponować odmienne od panującego w Polsce myślenie o Rosji jako największym wrogu. Polska razem Rosją, to znacznie sensowniejszy dla Polski i Rosji układ geopolityczny. W sojuszu tym Polska ma oczywiste atuty a Rosja demografię. W sojuszu z Niemcami, to Niemcy mają atuty, a my jedynie demografię. Te relacje są przez kogoś pilnie analizowane i zapewne dlatego Stalina ktoś przekonał, aby był głupi, i zapewne dlatego ktoś nieustannie dba o to, abyśmy i my, i Putin nadal byli głupi. Bo ktoś na tym, że nie umiemy się Rosją dogadać, bezczelnie korzysta. Jak w 1939.