III RP zbudowana jest na kłamstwie. To nie budzi niczyjej wątpliwości. Wojna polsko-polska należy do tego rodzaju kłamstw. Zaczęła się bowiem już w 1990 roku, kiedy rząd, wbrew społecznym protestom, przystąpił do realizacji planu Rockefellera zwanego w Polsce planem Balcerowicza, a uzgodnionym w 1985 z Jaruzelskim w Nowym Jorku. Plan uruchomiony z początkiem 1990 roku podzielił społeczeństwo. Na „światłe” przywództwo i „ciemne” społeczne masy.
Wtedy podczas dyskusji na forum Komitetu Obywatelskiego wywodzącego się z opozycji solidarnościowej, dotąd zjednoczonego wokół reform, wobec krytyki sposobu prowadzenia tych reform przez rząd Tadeusza Mazowieckiego, „światli” zarzucili Lechowi Wałęsie, że jest „przyspieszaczem z siekierą”, a Adam Michnik z właściwą sobie kulturą przeciwników rządu nazwał „świniami”.
Po latach analizując ów spór, widać wyraźnie, że reformatorzy z 1989 roku przejęli styl działania od matki PZPR, z której się niektórzy wywodzili. Uznali społeczeństwo za przedmiot swoich działań. Sami niepomni swoich niekompetencji, siekierą reform rąbali gospodarkę gdzie popadnie, wierząc, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Nie mieli wówczas czołgów, a tylko inwektywy określające społeczeństwo. Ten podział na elitę i szarańczę trwa do dzisiaj.
Jednym z powodów tamtego sporu była dekomunizacja, którą Tadeusz Mazowiecki celowo spowalniał. W jego rządzie Czesław Kiszczak nadal był ministrem spraw wewnętrznych. Z Kodeksu Karnego sejm usunął zapis o konfiskacie majątku zdobytego w wyniku przestępstwa, wybuchała afera FOZZ i Art-B. Partyjna nomenklatura uwłaszczyła się na państwowym majątku i dorabiała się fortun. Ubecy palili akta. Tworzyła się finansowa elita III RP.
Wtedy też pojawił się Waldemar Pawlak, sprawdzony w czasach Polski Ludowej młody działacz najpierw Związku Młodzieży Wiejskiej, a potem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, partii pomagającej PZPR’owi realizować sowieckie koncepty polityczne i gospodarcze. Za pomocą liftingu z ZSL zrobiono PSL – Odrodzenie, a potem PSL. W tej partii zasłużonej dla kolektywnego rolnictwa przypomniano sobie o Mikołajczyku, a nawet o Witosie. W 1990 roku działacze ZSL’u zapomnieli o latach umacniania władzy ludowej. Z hasłem „żywią i bronią” na sztandarach przyłączyli do grona reformatorów. A konkretnie do tych, którzy byli przy władzy. Z entuzjazmem zlikwidowali PGR’y, które przez lata hołubili. Sejm znacjonalizował majątek PZPR, a o majątku ZSL sejm zapomniał. Majątek zatem został przy PSL. Przecież koalicjant. Nie wypada.
Pierwszym prezesem PSL’u był Roman Bartoszcze, ale był za cienki na starych wyjadaczy, zaprawionych w personalnych roszadach. Waldemar Pawlak, jako nowa twarz, nie obciążona staniem w pierwszym szeregu, przejął prezesurę, w partii, której najważniejszą umiejętnością było bycie zawsze w rządzie. Czyli przy korycie. Dopiero PiS w 2014 PSL od tego koryta odciął i PSL po raz pierwszy od 1948 roku znalazł się w opozycji.
Kiedy więc tyle się mówi o dekomunizacji, to proponuję zdekomunizować majątek PSL i Waldemara Pawlaka, żywy relikt PRL’u i co zrozumiałe agenta niepolskich interesów.