W Poznaniu studenci koła naukowego Uniwersytetu Ekonomicznego zorganizowali konferencję Majówka Podatkowa i zaprosili na nią praktyka prowadzącego firmą zajmującą się doradztwem podatkowym. Jego zapowiadany wykład miał temat: „Doradztwo podatkowe. Teoria a praktyka”. Okazało się jednak, że sam prelegent nie podoba się władzom uczelni. Należy do partii, której profesura tej poznańskiej uczelni nie lubi.
Profesura, jak spora część tak zwanej elity intelektualnej, tak zwanej, bo sami się za elitę intelektualną mają, gęby ma pełne frazesów o wolności słowa, ale kiedy w praktyce możeta profesura komuś, kogo nie lubi, zakazać wypowiedzi, to nie ma wahań i zakazuje. Zapominając kompletnie o sztandarach jakie tak głośno przed chwilą łopotały nad ich głowami.
To, że profesura tej poznańskiej uczelni na bolszewickie prywyczki, nie powinno dziwić. Upadek nauki w Polsce jest aż nadto widoczny. Szczególnie nauk humanistycznych, w których prawda od czasów stalinowskich nie jest wartością kultywowaną. Czystka jaką w polskiej nauce dokonali rozmaici Bursowie, Kołakowscy, Baumanowie pod wodzą Jakuba Bermana, zaowocowała karierami politruków, którzy wykształcili naukowych oportunistów, rządzących uczelniami w Polsce. Dzisiaj kolejne pokolenie tak zwanych naukowców na jeszcze niższym, jak ich naukowi idole, indoktrynuje kolejne pokolenia oportunistów, karierowiczów, słowem nie elitę intelektualną, ale wykształconych ponad własną inteligencję naukowych ignorantów.
Generalnie mi to kolokwialnie wisi. Nie moje małpy, nie mój cyrk, ale wspominam czasy moich studiów, a jako pokolenie 68 roku, mam pewną perspektywę i przysługuje mi prawo do posiadania radykalnych poglądów w kwestii wolności słowa, a także jakości politycznej studentów, a także stosunków panujących na wyższych uczelniach w „moich” czasach versus czasach obecnych.
Zatem w moich czasach sytuacja jak w Poznaniu nie byłaby możliwa. Studenci byli bowiem partnerami profesury, która miała w sobie jeszcze sporo przedwojennego sznytu. Profesorowie, mimo, ze okrutni w egzekucjach egzaminacyjnych, nie znający litości wobec nieuctwa, w relacjach poza egzaminacyjnych mieli do studentów szacunek. Przynajmniej na mojej uczelni.
Tym kandydatom na pożal się Boże inteligencję z Poznania, którzy mają się za studentów, warto przypomnieć, że marcu 68 roku właśnie studenci wywołali zamieszki w imię obrony wolności słowa. Wówczas wiosną 68 roku, wolność słowa i cenzura stały się powodem społecznej rewolty i dopiero robotnicze pały ugasiły studenckie protesty. Dzięki tym protestom studenci dostali na kilka lat sporo autonomii i wolności. Niewyobrażalnej na dzisiejszych uniwersytetach.
To generalnie jednak smutne, że dzisiaj uczelnia, a przynajmniej ta w Poznaniu, z dobrym skutkiem kształci niewolników gotowych do wyścigu szczurów. Wyścigu, w którym coraz mniejsze znaczenie ma prawda i moralność. Osobników, którzy dla kariery złamią każdą intelektualną jak i moralną zasadę. Byle tylko mieć lepsze auto, bardziej egzotyczne wakacje, pić droższe drinki, w nagrodę za bycie bezwolnym trybikiem w zdehumanizowanej maszynie systemu. Bo jeśli można studentem pomiatać na Uniwersytecie, to tym bardziej w korporacji. Czarno to widzę.