„Uogólnienie jest największym wrogiem człowieka. Człowieka pojedynczego” – tak zgrabnie swego czasu rzecz ujął Czesław Miłosz. I nawet jeśli takie operacje (np. w logice od szczegółu do ogółu) w wielu miejscach są i niezbędne, i uzasadnione zgoła, to dziś ich powszechne nadużywanie stwarza sytuacje niebezpieczne dla wielu.
Poważni antropolodzy kultury bowiem (tak, tak są i niepoważni!) zwykle przypominają w takich razach o sekwencyjnej piramidzie, u podstaw której leży informacja. Piętro wyżej jest wiedza, czyli informacje uporządkowane metodycznie, a jej zwieńczeniem mądrość. Oczywiście tę ostatnią z natury osiąga niewielu, ale jeśli u podstaw mamy informacje fałszywe, to o żadnej wiedzy, a osobliwie mądrości nie może być mowy.
Pomny, że ponoć „sofiści nie umarli bezpotomnie” nie sprowadzam tego wywodu do klasycznej definicji prawdy (veritas est adaequatio intellectus et rei), bo i tu osiągnęliśmy postęp nielichy, żeby nie wspomnieć o zawrotnej karierze przeróżnych fake news’ów i im podobnych. Dość, że „prawda was wyzwoli”, możemy dziś już usłyszeć od wszelkiej maści manipulatorów, którzy recytują tę kwestię bez zmrużenia oka, co może być symptomem tak bezczelności i braku wstydu, jak deficytu powagi, choć dalece nie tylko.
A dylemat mój związany z uogólnieniem oczywistym dziś, a noszącym miano „Kler” dedykuję wszystkim, którzy nie chcą brać udziału w tej grze znaczonymi kartami. Oglądając więc ów film dla wyrobienia sobie własnego zdania na temat, postępujemy zgodnie z życzeniami organizatorów tej oczywistej prowokacji, nie bez komercyjnych skutków wszak. Zaś nie oglądając go narażamy się na zarzut braku podstaw do merytorycznej wypowiedzi.
I to jest właśnie klasyczny dysonans poznawczy w całej swej manipulatorskiej krasie, oczywiście ze zwodniczą uogólniającą puentą.