Pani Marszałek żyje w przeświadczeniu, że Lubuskie to region nowoczesnych technologii. Nie będę kwestionować złudzeń w jakich żyje ona i znaczna część władzy samorządowej, ale wydaje się, że najlepszą miarą mitu o nowoczesności jest wysokość zarobków. Te dane są twarde i nie można ich kwestionować. Tymczasem średnia zarobków brutto w regionie wynosząca w sektorze przedsiębiorstw wynosi 4250 i jest o 550 zł niższa jak przeciętna krajowa.
Średnia zarobków wynika z udziału w średniej zarobków branż gospodarki, bo jak wiadomo, branża branży w w kwestii wynagrodzeń nie jest równa. Im więcej zatrudnionych w branżach nowoczesnych tym wyższa średnia. To oczywistość, jednak nie dla wszystkich oczywista.
Jak zatem wyglądają zarobki w poszczególnych branżach gospodarczych w Lubuskiem? GUS podaje to czarno na białym. Na dole tabel wysokości zarobków jest administracja z przeciętnymi płacami w okolicy 2700, przy płacy minimalnej 2100. Nieco lepiej zarabiają pracownicy gastronomii i hoteli, bo ok 3000. Tuż przed nimi są pracujący w magazynach i transporcie. Ich płace wynoszą przeciętnie 3500. Budowlańcy przeciętnie zarabiają 4000, czyli wciąż poniżej średniej regionalnej. W przemyśle zarobki osiągają poziom 4600, ale informatycy zarabiają w Lubuskiem przeciętnie 7700.
Na podstawie danych statystycznych można zatem stwierdzić, że w regionie za dużo pracy w administracji i magazynach, a za mało w przemyśle i informatyce. I patrząc na tak zwany rozwój, widać wyraźnie, że kolejne magazyny, e-sklepy, wojny o urzędy, nie są rozwojem a drogą do gospodarczej marginalizacji gmin, miast i całego regionu. Wbrew wyborczym przechwałkom samorządowców.