Lewicowy publicysta Rafał Woś, związany przez ostatnie trzy lata z tygodnikiem „Polityka”, został z niego niedawno wyrzucony za poglądy niezgodne z linią redakcji. Przy tej okazji okazało się jak cienka jest nić tolerancji w lewicowym tygodniku, który tyle o potrzebie tolerancji pisze. Rafał Woś oczywiście nie przestał być lewicowy, natomiast zaczął głosić poglądy, które burzą jednolity front lewicowych i centrowych elit, skupionych w czymś co one same nazywają totalną opozycją.
Woś zauważył i co gorsza powiedział (Plus minus, Rzeczpospolita z 6 – 7 października, 2018 r.), „że PiS jest dziś bardziej postępowy niż anty – PiS. Przynajmniej gdy się popatrzy na najważniejsze kwestie społeczno – gospodarcze”. Rafał Woś niczego nowego nie odkrył, natomiast złamał opozycyjne tabu głoszące, że o PiS – ie nie wolno powiedzieć czegokolwiek pozytywnego. Jakby tego było mało, znany lewicowy publicysta radzi SLD i pozostałym ugrupowaniom lewicy żeby nie zabiegały o wzorowe oceny tak zwanych liberałów i samodzielnie kształtowały relacje z Prawem i Sprawiedliwością, ponieważ warto sprawiedliwie dzielić owoce transformacji gospodarczej.
Pragmatyzm Rafała Wosia okazał się nieobcy grupie działaczy SLD, która w powiecie koneckim zawarła kilka dni temu koalicję z PiS -em. Wieść o tym rozeszła się po sieci lotem błyskawicy i wywołała falę krytyki pod adresem śmiałków. Grupa lubuskich działaczy SLD (wśród nich pani, która świeżutko przegrała wybory do sejmiku lubuskiego i jej koleżanka nie wybrana do Rady Miasta w Zielonej Górze), zagroziła wystąpieniem z partii jeśli władze centralne nie wyrzucą osób kolaborujących z PiS -em. Podobne głosy dotarły do przewodniczącego Włodzimierza Czarzastego z innych województw i zawiesił on w imię antypisizmu dysydentów z powiatu koneckiego, w prawach członków SLD.
Przegrani działacze SLD próbują zakluczyć swoją partię na podobieństwo średniowiecznej dziewicy podczas gdy ich wygrani współtowarzysze próbują obrócić swój mandat na korzyść lokalnej społeczności, która nic nie zyska na odcinaniu się SLD od współpracy z PiS -em. Nie zyska na tym również SLD, który ma coraz mniej możliwości aby zrobić coś dobrego dla dużego w Polsce elektoratu socjalnego.
Przed podobnym dylematem stoją radni SLD w sejmiku lubuskim: Maria Jaworska i Tadeusz Jędrzejczak. Ich partię czeka bardzo trudna batalia wyborcza do Sejmu RP w której SLD wcale nie jest skazana na sukces. Radni w miastach, powiatach, województwach to jedyne aktywa polityczne będące w dyspozycji tej partii. Ich znaczenie jest teraz nie do przecenienia. Przewodniczący Czarzasty nie może sobie pozwolić na ich wyrzucanie. Jeśli to zrobi, zostanie wodzem bez wojowników.