Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 5.01.19
Sylwestrowy kicz prawicowy?
Kicz, szmira i tandeta towarzyszą wszelkiej artystycznej działalności od zarania dziejów, można by rzec bez ryzyka. Podobnie zresztą jak dyskusja co kiczem jest, a co nie. Ja pamiętam w tej ryzykownej materii zgrabne określenie mojego przyjaciela (filozofa i teologa), który twierdził, że „kicz to obraza Boga”, a pewną złośliwą i agresywną panią nazwał „brzydką jak grzech śmiertelny”. I spieszę Państwa uspokoić, że nie zamierzam brać udziału w tym niekończącym się sofistycznym z gruntu sporze. A i w tytule użyłem zbitki prowokującej, bowiem kicz nie ma ideowych, a nawet ideologicznych czy politycznych zabarwień, ergo nie jest ani prawicowy, ani lewicowy, choć już w tym drugim przypadku takiej pewności nie mam.
A przykład oszałamiającego (to wyjątkowo trafne określenie) sukcesu telewizyjnego, sylwestrowego show w Zakopanem, okupionego zniecierpliwieniem widzów TVP przez kilka poprzedzających tę imprezę tygodni nasunął mi refleksje tylko luźno związane z estetyką. Nawet, jeśli rzeczone zapowiedzi i relacje z przygotowań do imprezy istotnie powodowały irytację swoją nachalnością i powtarzalnością. I furda tam czy w końcu („w piku”) przed telewizorami zasiadło 8, 7 czy 6 mln widzów. „De gustibus non disputandum est” to wszak maksyma znana od starożytności, tuż obok triady „prawda, dobro, piękno”. Cała ta historia, bowiem czyli nachalna propaganda prezesa TVP i późniejsza (hm) ideowo-wspólnotowa egzegeza owego niewątpliwego sukcesu to wszak typowy wyraz medialnej patologii III RP.
Pomijając zatem sympatię, czy też jej brak wobec rzeczonego prezesa mógłbym nawet pogratulować mu sukcesu, gdyby nie drażniła mnie sytuacja, w której telewizja publiczna ściga się w sposób mało subtelny ze stacjami komercyjnymi na oglądalność i reklamodawców. Kłania się tu dotkliwy brak mitycznego już zwolna „ładu medialnego” i niepopularność tzw. misji, która wszak zakłada m.in. „kształtowanie gustów”, a nie schlebianie ich najprostszej postaci. Nawet, jeśli operacyjne (sic!) zdefiniowanie owej misji z abonamentem w tle, a osobliwie podział publicznych anten, choćby na wzór wciąż przecież niedoskonały Polskiego Radia, to wciąż jeszcze początek, a nie koniec tej dyskusji.
A czas ucieka i kolejne młode pokolenie zaliczy Zenka czy nie przymierzając Sławomira do swoich idoli, a o podstarzałym Albano pomyśli jako o „gwieździe światowego formatu”.
Andrzej Pierzchała
fot. Pixabay