Kiedy wchodziliśmy do Unii, cieszyliśmy się jak dzieci – z powrotu do cywilizacji Zachodu. Naiwnie myśleliśmy, że wszyscy się cieszą, a Unia pozwoli nam na szybki rozwój. Trochę to przypominało myślenie małego cwaniaczka: „weźmiemy od nich pieniądze, a i tak będziemy robić swoje”. Każdy rok naszego pobytu w Unii Europejskiej oprócz plusów zaczyna przynosić kolejne minusy. Taki zimny prysznic. Kiedyś śmieliśmy z regulacji brukselskich dotyczących bananów, marchewek. Sądziliśmy, że to nas nie może dotknąć. A jednak coraz bardziej zaczyna nas dotykać brukselska biurokracja…
Oto wczoraj „Gazeta Wyborcza” podała, że urzędnikom Komisji Europejskiej nie podoba się rządowy program zwalczania zanieczyszczenia powietrza . Dlaczego ? Okazuje się, że rząd zamierza wspierać w procesie wymiany kotłów również te na paliwa stałe. Jeżeli spełniają wyśrubowane normy piątej klasy czyli nie stanowią zagrożenia dla środowiska. Brukseli to się jednak nie podoba. Nie można wesprzeć również kotłów na gaz. Masz babo placek? I zakładaj teraz obywatelu albo pompy ciepła, albo baterie fotowoltaiczne lub wiatraki.
Okazuje się, że według urzędników brukselskich ważniejsza jest dyrektywa, która zakłada odejście od paliw kopalnych w ogrzewaniu domowym do 2050 roku. Tak oto Bruksela oraz stojący za nią biznes chce dokonać dekarbonizacji naszej gospodarki. Z jednej strony chcą nam zdekarbonizować przemysł, z drugiej gospodarstwa domowe. Żeby było śmieszniej – w kraju, który ma jedne z największych w Europie i Świecie zasoby węgla brunatnego. Żeby było ciekawej jesteśmy jednym z trzech krajów w Europie o najwyższym stopniu bezpieczeństwa energetycznego.
Jednak model zabezpieczenia energetycznego polskiej gospodarki komuś się wyraźnie nie podoba. Dlatego chce postawić alternatywę: albo kupicie od nas atomowe know-how za 100 mld zł, albo będziecie kupować „tanią i zieloną” energię z Niemiec. Trzeciego wyjścia dla nas nie widzą. Czy ci z Brukseli wiedzą, że Kowalskiego może nie stać na tak drogie źródła energii? To ich nie interesuje. Najważniejsze, że ich firmy będą miały zagwarantowane rynki zbytu. To, że przy okazji wywala się na bruk całkiem sporą gałąź polskiego przemysłu, urzędników z Brukseli mało interesuje.
Robert Gromadzki, dziennikarz, publicysta, ekspert ds. energetyki