Każda epoka ma swój ciemnogród. Obecnie na pewno tworzą go wyznawcy poglądu, że płeć może sobie każdy dowolnie ustalić, bez żadnych ograniczeń i tyle razy ile się mu spodoba. Ci obskuranci na serio uważają, że nikt nie jest związany radosnym okrzykiem akuszerki informującej matkę i ojca: chłopiec! lub dziewczynka! Płeć jest (ma być), wbrew oczywistym faktom, umowna, a „urządzenia seksualne” można sobie dowolnie zoperować.
W parze z kwestionowaniem przyrodzonej płci idzie zaprzeczanie współodpowiedzialności mężczyzn za poczęcie i urodzenie. Wyraża się to wrzaskiem feministek, że kobiety mają prawo do decydowania o urodzeniu, bądź nie, dziecka i że aborcja jest jednym z najważniejszych praw człowieków. To jednak jest zbyt poważna sprawa, aby ją można pozostawić kobietom na wyłączność. Poza tym kto wpadł w szpony ideologii gender najczęściej równie głośno pyszczy za fundowaniem na koszt podatników metody zapłodnienia w szklance (in vitro) i narzuceniem tolerancji dla wynaturzonych sposobów uprawiania seksu. Ciemnogrodzianie mówią tolerancja, a faktycznie mają na myśli okazywanie akceptacji, a nawet afirmację zboczeń. Zmienili treść słowa tolerować, które do niedawna znaczyło tyle co znosić coś lub kogoś.
Ciemnogród, którego wrzaskliwą reprezentantką okazała się na niedawnej konwencji PO Ewa Kopacz, uprawia duraczenie, czyli propagandę ideologiczną. Jej celem nie jest doprowadzenie ludzi do dostatku i poczucia bezpieczeństwa, lecz deprawowanie i odebranie im resztek godności. A tych, którzy tej propagandzie nie ulegają obdarzają oni pogardą i znieważają. W najlepszym wypadku próbuje ośmieszyć np. stwierdzeniem, że „czuć od was naftaliną”. Nie należy się wcale na to określenie zżymać ani uznać je za przykład „mowy nienawiści”. W istocie zaświadcza ono, że Polacy sekowani przez totalną opozycję są umiarkowani w reakcjach obronnych, wręcz dobrotliwymi safandułami. Stosowanie naftaliny przeciwko szkodnikom niszczącym odzież jest zaledwie odstraszaniem i jest średnio skuteczne. Nie tylko nie rozprawimy się dobrze z molami, ale przy okazji chcąc nie chcąc przesiąkniemy nieprzyjemnym zapachem. Podobnie jest ze szkodnikami rozbrajającymi ducha Polaków, odzierającymi ich z ubrania tradycyjnych wartości i tożsamości. W tym zdaje się celować Ewa Kopacz, PO i liczne zastępy nieustabilizowanych emocjonalnie feministek. Nie da się przed nimi obronić białymi kuleczkami i niemiłą wonią. Tu trzeba być bardziej stanowczym. „Warto pięścią w stół uderzyć Czarną prawdę tak odmierzyć …”.
Przedstawionych powyżej poglądów nie jest możliwe wprowadzić pod strzechy bez tyranii. Tylko przymusem można wymóc, aby chłopcy ubierali się w sukienki a język genderowy stał się językiem oficjalnym. Od 1 stycznia br. w Hanowerze w pismach urzędowych zwroty wskazujące na płeć adresatów będą pomijane. Gdy to będzie niemożliwe niepoprawne słowa np. „kobieta” musi być wyposażone w „gwiazdkę płciową”. I tak zapis „mężczyzna*” w tym niemiecki mieście oznacza, że nie chodzi o faceta w sensie biologicznym, lecz również o kobiety, które chcą uchodzić za mężczyzn.
Takie numery są tylko możliwe w totalniackim państwie, którego budowa zaczyna się niewinnie, a to od zmiany języka urzędowego, a to od kabaretowych gróźb, że w razie czego „polskie parasolki” ponownie zastukają na „Czarnych marszach”. Wszelkiej maści ciemnogrodzian nie należy lekceważyć, gdyż rację ma Jaroslav Hašek przestrzegając, że „nachalne są (…) i zuchwałe”, i działając cierpliwie mogą osiągnąć swój cel. Naftaliną ich nie powstrzymamy.
Rafał Zapadka
fot. Pixabay