Ogłupiająca i powierzchowna jest logika metafory okrągłego stołu. Logika ta udaje porozumienie pomiędzy równymi sobie, ale nie uwzględnia tych, których do stołu nie zaproszono. Ów niezaproszony plebs pozostaje za drzwiami salonu, w którym obraduje elita godna zasiadania przy tym kolistym meblu. Elita ta jednocześnie mieni się jedynym słusznym reprezentantem tego plebsu, którym w gruncie serca często pogardza. Okrągłostołowa logika jest antydemokratyczna w istocie rzeczy. Jednak z jakiejś przyczyny tej prostej oczywistości jakoś nie chcemy zauważyć rozważając obrady polskiego okrągłego stołu roku 1989.
Jednym z nielicznych polityków widzących tę logikę, był Jan Olszewski. Człowiek, który jako obrońca ludzi poniżanych przez komunę, rozumiał całą fałszywość okrągłostołowego układu. Premier, z którego nazwiska wykuto inwektywę Olszewicy. Inwektywę mająca tego zacnego i prawego człowieka, poniżyć. Wśród posługujących się tą inwektywą był Lech Wałęsa, Adam Michnik i Donald Tusk. Był to czas, w którym członkowie elit okrągłostołowych byli u władzy i pojęcie mowa nienawiści nie było hasłem politycznym. Przecież te elity miały prawo uważać plebs za plebs. Przecież w imieniu tego plebsu i dla jego dobra dokonywano w Polsce przemian. Plebs zaś miał prawo jedynie do chwalenia elit za trud i poświęcenie.
Elity okrągłego stołu obaliły plebejski rząd Jana Olszewskiego, bo śmiał stanąć on w obronie racji plebsu i chcieć Polski rozumiejącej słabych. I to wtedy Polska rozłamała się na dwoje. Na tych, którzy dogadali się z komuną i jakoś tam urządzili, kosztem reszty i wyprzedawali narodowy majątek oraz na tych, których okrągłostołowa umowa zepchnęła na margines. Często margines egzystencji. Ten podział trwa zresztą do dzisiaj. Ale tamte elity straciły władzę. Do władzy doszedł plebs zwany moherami, watahą, współczesnymi bolszewikami. To wywołało wojnę pomiędzy pogardzanym plebsem a elitami związanymi kontraktem zawartym przy okrągłym stole. Dzięki tej wojnie strony społecznego sporu są bardziej widoczne. Grabiący Polskę postkomuniści z post-solidarnością z jednej strony sporu, a Solidarność wraz z jej patriotycznym i społecznym duchem z lata 1980 roku z strony drugiej. I okazało się, że te okrągłostołowe elity nie są żadną elitą. Tylko rządnym władzy bezideowym towarzychem.
fot.Pixabay