„Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań [restytucja mienia bezspadkowego], będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym.” Tak przestrzegał w 1996 r. Israel Singer na Światowym Kongresie Żydów. Jak zapowiedział tak jest dzisiaj czynione – Polska jest poniżana i atakowana. Jesteśmy, jako kraj i naród, przedstawiani światowej opinii publicznej w charakterze współsprawców wymordowania przez Niemców milionów Żydów podczas II wojnie światowej. Według tej antypolskiej propagandy ludobójstwa ludności żydowskiej dokonali jacyś naziści wespół z Polakami, przy czym owi naziści są coraz słabiej kojarzeni z Niemcami. W tym duchu przemówił w 2006 r. w Brzezince JŚ. Benedykt XVI, stwierdzając, że pierwszą ofiarą „nazistów” był naród niemiecki, który w pierwszej kolejności został przez nich podbity.
To oczywiście poniżające, że musimy tłumaczyć światu, że nie współpracowaliśmy z Niemcami i nie mamy żadnej odpowiedzialności za ich zbrodnie, za zagładę Żydów. Mało tego, Polacy będąc ofiarami często ratowali życie innym, ryzykując swoje. Tylko w Polsce znalazło się małżeństwo, które dla ratowania Żydów ofiarowało życie swoje i swoich sześciorga dzieci. Józef i Wiktoria Ulmowie dokonali wręcz nadludzkiego bohaterstwa w marcu 1944 r. w Markowej koło Łańcuta. Uczynili znacznie więcej niż wymaga to od katolika przykazanie „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nikt bowiem nie jest zobowiązany poświęcić życie swoich dzieci dla ratowania ludzi spoza rodziny, szczególnie wtedy, gdy władza karze śmiercią za taki objaw miłości bliźniego. Bardzo celnie i zgodnie z prawdą podkreśla premier Mateusz Morawiecki, że Żyd pod niemiecką okupacją w Polsce nie mógł ocaleć bez pomocy Polaków. Setki tysięcy z nich przeżyło, gdyż byli wtedy w Polsce i mieli szczęście skorzystać z pomocy Polaków.
Antypolonizm jest hodowany w Izraelu i wśród licznych Żydów rozsianych po świecie od kilkudziesięciu lat i nie jest on rezultatem nieporozumienia bądź braku światła prawdy o niemieckim ludobójstwie. Jeśli zatem nie o prawdę historyczną chodzi, to o co? Oczywiście o pieniądze, od 65 do 300 mld dolarów. Na tyle organizacje amerykańskich Żydów i izraelska Grupa Zadaniowa ds. Restytucji Majątku z Okresu Holokaustu (HEART) wyceniła bezspadkowe mienie polskich obywateli żydowskiego pochodzenia. Żądania restytucji tego mienia są bezprawne, ale mimo to popierane przez USA. Ostatnio sekretarz stanu Mike Pompeo ponaglił rząd RP w sprawie „kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia prywatnego dla osób, które utraciły nieruchomości w dobie Holocaustu”. Ponagla on, bo taki ma obowiązek wynikający z amerykańskiej ustawy 447 z 2018 r., która zobowiązuje Departament Stanu do udzielania organizacjom ofiar Holocaustu pomocy w odzyskaniu żydowskich majątków bezdziedzicznych. Amerykanie nie łączą, przeciwnie niż nasz rząd, umowy indemnizacyjnej z 1960 roku z mieniem wymordowanych przez Niemców Żydów. Według tej umowy roszczenia amerykańskich Żydów w stosunku do majątku znajdującego się na terytorium Polski powinny być kierowane do rządu amerykańskiego, za co PRL zapłaciła 40 mln dolarów. Rząd USA zobowiązał się ponadto w tej umowie, że nie będzie wysuwał ani popierał żadnych roszczeń zgłaszanych przez obywateli amerykańskich wobec Polski z tytułu roszczeń odszkodowawczych za mienie, które przejęła PRL w drodze nacjonalizacji, albo w inny sposób.
Strona żydowska zna prawdę i doskonale wie, że Polska nie odpowiada za Holokaust, a bezspadkowe mienie przechodzi na polski skarb państwa i że byliśmy ofiarami oraz wyszliśmy z wojny zrujnowani. Nie ma ona dla nas żadnego zlituj i opiniami typu „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki” przedstawia nas jako niepełnowartościowy naród, który popełnił straszne zbrodnie. Chodzi o to, aby świat nie okazał Polsce współczucia, w razie gdyby udało się ją wydrenować pod pretekstem restytucji mienia.
Biedna Polska jest w uścisku przyjaciół i strategicznych sojuszników. Za przyjaźń ze Związkiem Radzieckim zapłaciliśmy marnym życiem kilku pokoleń. Aktualni przyjaciele też nas kosztują i chcą naszego dobra … którego mamy coraz mniej. W niebezpiecznym świecie musimy mieć jednak jakichś przyjaciół. Rzecz w tym, aby liczyli się oni z interesami naszego państwa. Tego nie osiągniemy moralizowaniem ani odwoływaniem się do prawdy historycznej. Posiadanie słusznej racji to za mało. Trzeba być państwem dostatecznie silnym, czyli poważnym, aby wymusić respekt na arenie międzynarodowej. Państwa niepoważne zostają prędzej czy później zwasalizowane, a gdy to nastąpi pozostaje mu tylko dociekać jakim prawem spotkał je taki straszny los. Słabe państwo, gdy pyta dlaczego inni się z nim nie liczą i zawłaszczają jego zasoby, musi się zadowolić odpowiedzią ułożoną przez biskupa Ignacego Krasickiego: „Smacznyś, słaby i w lesie!”.
Rafał Zapadka
fot.Pixabay