Nauczyciele pod wodzą komunistycznego ZNP grożą strajkiem z powodu rzekomo niskich zarobków. Młodzież jest zakładnikiem tego szantażu. Zwykły człowiek, jak mu się nie podobają zarobki, zmienia pracę lub zawód. Ale nie kasta nauczycielska, która ma się za wyjątkową i żyje w przekonaniu wypełniania misji.
Zostawiając nieco na boku ten protest i kwestię jego słuszności, warto zanim przejdzie się do konkluzji, zadać pytanie pozornie dosyć proste. Brzmi ono: „Po co jest szkoła?”. I założę się o spore pieniądze, że większość z rodziców nie ma jasności w tej sprawie. Sprawdziłem to.
Tymczasem da się wyróżnić trzy podstawowe cele szkoły: wiedza, umiejętności, charakter. Wiedza to jedynie zbiór informacji. Temu służy wkuwanie i testy. Jednak wiedza się starzeje i człowiek raz nauczony głupieje z upływem lat, o ile wiedzy nie uzupełnia. To dosyć powszechna przypadłość. Umiejętności dotyczą dosyć szerokiego obszaru cech. Rysowanie, śpiew, fikołki, to dosyć banalne z nich, ale umiejętność rozwiązywania matematycznych zadań i umiejętność komunikowania się w języku polskim lub innym, już do banalnych nie należy i co więcej często pozostaje na całe życie. Trzecim celem jest charakter. Szkoła ma kształtować charakter. Pilność, skrupulatność, ciekawość, posłuszeństwo, pamięć, motywacja do rozwoju. Oj, jest tych cech sporo.
Jak działa edukacja w praktyce ujawnia anegdotka. Znajomego syn miał próbny test gimnazjalny. Znajomy nie widząc u syna przygotowań, spytał dlaczego się nie przygotowuje. Syn mu wyjaśnił, że „przecież to test próbny”. Na pytanie „I co z tego?” ojciec usłyszał odpowiedź „Dzięki testowi dowiem się, czego mam się douczyć, po co mam się uczyć na darmo”. Nieco zbulwersowanemu znajomemu wyjaśniłem tytułem uspokojenia, że chłopak jest bystry i idealnie wpasował się w wymagania systemu. Minimalnym kosztem osiąga pożądany efekt. Wiedzę i umiejętności wykorzystuje do stawiania „ptaszków” w odpowiednich kratkach gimnazjalnego testu. Uważa, że w życiu są one zbędne. Szkoła nic więcej od niego przecież nie wymaga.
Szkoła zmieniła się w biurokratyczną instytucję, która kwestiami kształtowania charakteru nie chce się dziś zajmować. Dehumanizacja edukacji nie pozostaje jednak bez negatywnych skutków. Szkoła generalnie milczy w sprawie przerażającej dynamiki samobójstw wśród dzieci. A statystyki samobójstw wśród dzieci sytuują nas w europejskiej czołówce. W 2014 prób samobójczych zanotowano 144, zaś w 2017 już przeszło 600. I nikt nie bije na alarm. I nie można udawać, że ta przerażająca statystyka nie ma związku z relacjami panującymi w szkole. Tak pomiędzy uczniami jak pomiędzy uczniami a nauczycielami. Zamiast tego próbuje się deprawować uczniów programami LGBT. Zamiast wzmocnić opiekę psychologiczną na uczniami, wprowadza się do szkół sexedukatorów. Coś jest chyba nie tak z jakością edukacji w Polsce.
Edukacyjną jakość ocenił NIK, raportując, że poziom nauczania matematyki jest tak kiepski, że należy rozważyć rezygnację z egzaminu z matematyki na maturze. Statystyki samobójstw oceniają psychiczną jakość szkoły. Zamiast refleksji na ten temat, krzyk o wynagrodzenia.
fot.Pixabay