Świat polityki i świat obiektywny, to dwie różne planety tak bardzo od siebie odległe, że wydają się należeć do odrębnych galaktyk. Świat polityki to rodzaj abstrakcji, a jej żywicielem jest świat obiektywny. Politycy z istoty rzeczy żerują na wyborcach. To oczywista reguła demokracji. Ważnym aspektem żerowania polityków na wyborcach jest mieszanie świata obiektywnego ze światem polityki i wmawianie wyborcom, że to świat polityki jest ważniejszy od świata obiektywnego. W demokracji wyborcy zazwyczaj pełnią rolę pożytecznych idiotów, którzy pozwalają politykom czerpać korzyści ze świata obiektywnego.
Przykładem tej sytuacji jest tak zwany strajk nauczycieli. Nauczyciele napuszczani przez komunistyczną agenturę w osobie szefa ZNP Broniarza i media sterowane przez ubecką progeniturę, zostaną wykorzystani w politycznej grze. Gra toczy się nie o lepszą szkołę, nie o lepszą przyszłość dla uczniów i nie o poprawę wynagrodzeń. Chodzi o wyborcze słupki i polityczne synekury wybrańców demokracji. I nie chodzi mi o PiS, czy kondotierską zbieraninę, nazywającą się Koalicją Europejska. Chodzi o sens i cele tak zwanego strajku. A sensem jest sianie chaosu w państwie, a celem jest walka polityczna i kolejna antyrządowa, antykonstytucyjna próba zmiany obiektywnej rzeczywistości w imię logiki świata politycznego. Ofiarami tej wojny będzie Polska, uczniowie, edukacja, no i oczywiście sami nauczyciele. O nich tu w istocie chodzi najmniej. Jak już mocodawcy strajku usadowią się na poselskich stołkach i zaczną pobierać europejskie poselskie diety, wszystko wróci do normy i nikt już nauczycielami nie będzie się przejmować. Bo niezbędną dla funkcjonowania demokracji cechą jest psucie jakości edukacji. Zbyt mądrzy obywatele mogą zrozumieć, że politycy nimi manipulują.
Dlatego w demokracji znacznie ważniejsze od porządnego uczenia matematyki jest uczenie dzieci o zboczeniach seksualnych. I z tej misji tak nauczyciele jak i system edukacji wywiązują się znakomicie.