Historia to wbrew pozorom bardziej propaganda jak nauka. Jej celem nie jest prawda, ale tworzenie mitów przydatnych w społecznej inżynierii. Tu pragnę uspokoić słuchaczy. To nie jest wynalazek ostatnich lat. To stały wektor w historii. Może nawet od Homera, albo dawniej.
W pewnej angielskiej książce historycznej, które produkuje się jak lodówki, taśmowo, pełnej smacznych szczegółów i anegdotek, autor pisząc o Kongresie Wiedeńskim palnął dwa znamienne zdania. Pierwsze, że „w lutym 1815 roku Anglia była zadłużona na 700 mln funtów” i tuż obok w drugim, że „odsetki od tego długu sięgały 1/3 angielskiego budżetu”. Niestety autor nie ujawnia u kogo była Anglia zadłużona i komu spłacała te odsetki.
Ponieważ jestem odporny na angielską historyczną procedurę prania mózgów, policzyłem. Zakładając, że odsetki wynosiły 10% rocznie wyszło mi, że ówczesny angielski budżet wynosił wówczas 70 x 3, czyli 210 mln funtów. To znaczy, że dług angielski był wyższy ponad 3 krotnie od jej budżetu. I wyobraziłem sobie dowolny biznes, który ma dług 3 krotnie większy od rocznych przychodów, a przy okazji zapytałem sam siebie, kto jest w istocie właścicielem tego biznesu, a kto jedynie menedżerem. No i wyszło mi, że obiektywnie rzecz biorąc, spłacanie długów temu komuś kto Anglii pożyczył, jest bodaj najważniejszym powodem istnienia państwa, które właśnie ogłosiło się imperium. I że ten ktoś, o kim autor książki o Kongresie Wiedeńskim, nie napisał, jest de facto właścicielem Anglii, a to rzekomo wielkie imperium jest dojną krową tego bezimiennego kogoś.
Łatwo sobie wyobrazić sytuację społeczną imperialnej Anglii na początku XIX i poziom wyzysku jej obywateli i wszystkich podbitych przez Anglię ludów. Wszechobecna nędza i wyzysk tak dosadnie opisany przez Karola Dickensa. Setki tysięcy obywateli angielskich zredukowanych do roli białych niewolników. Idealny materiał ludzki do zapędzenia do fabryk za stawki nie gwarantujące przeżycia, czy utrzymania rodziny. Handel dziećmi i kobietami zdegradowanymi do pozycji nieomal zwierząt roboczych. I … rozwój wspaniałej, otoczonej legendą angielskiej floty, tej dumy imperium.
Zaraz… spokojnie, jakiej dumnej. Flota był jedyną szansą dla setek mężczyzn na przeżycie. Bo flota za pracę ponad siły, gwarantowała miską strawy i koję do spania, pod rozkazami psychopatycznych dowódców, którzy zamieniali angielskie statki na pływające obozy pracy, gdzie karą za większe przewinienie było przeciąganie skazanego pod kilem. Czasem w poprzek, a czasem wzdłuż statku. Flota ta służyła do terroryzowania świata, aby kwitł handel i aby dzięki niemu dumny Albion na czas spłacał odsetki, temu nieznanemu komuś. Tyle wyczytałem z tych dwóch zadań palniętych przez angielskiego dziejopisarza oraz z lektur nazwijmy to uzupełniających.
Czemu ja o Anglii piszę, zapytacie. Odpowiadam, że nie o Anglii tylko o tych, którzy państwom pożyczają pieniądze, aby te mogły prowadzić wojny w imię Boga, Honoru, Sprawiedliwości, Wolności i czego tam jeszcze chcecie. I o zwykłych obywatelach, którzy musimy płacić podatki, aby ci którzy państwu pożyczają, mieli swoje odsetki. Czyli o nas Polakach.