Złodziejska prywatyzacja z lat 90. poprzedniego wieku wyrwała spod kontroli państwa produkcję i dystrybucję żywności. Dostarczanie społeczeństwu, po akceptowalnej cenie i w odpowiedniej ilości oraz jakości, produktów żywnościowych jest nadrzędnym interesem narodowym. Państwa, które tracą kontrolę nad tym szczególnym dobrem, które zaspokaja najbardziej elementarną potrzebę szybko staczają się w półkolonie. W nich zarówno konsumenci jak i rolnicy chodzą na pasku obcych.
Chłopi wprawdzie produkują dużo dobrej żywności, ale są dławieni żelaznym uściskiem marnych cen oferowanych im przez zakłady przetwórcze i wielkie sieci handlowe. Są niewątpliwie wykorzystywani i odreagowują gniewem, paleniem opon, złorzeczeniem rządzącym, a głównie narzekaniem i narzekaniem, aż do smęcenia. Taka strategia obrony swoich interesów jest nieskuteczna, gdyż przetwórcy i handlarze jak się nie dzielili zyskami z rolnikami, tak się nie dzielą. Świńskie łby w proteście na jezdni nie robią na nich żadnego wrażenia.
Dopóki producenci żywności nie będą jej przetwarzać a następnie dostarczać na stół, dopóty będą „murzynami” w tym biznesie. Jeśli się zrzeszą w spółdzielnie bądź w grupy kapitałowe i zaczną sami, na masową skalę, przetwarzać swoją żywność, to przekierują na siebie strumień pieniędzy od konsumenta. Zostaną panami sytuacji i zachodnie, czy też rodzime firmy nie będą już w stanie dyktować dłużej niskich cen zakupu płodów rolnych.
To jest teoria. Nasz chłop, rolnik woli narzekać i blokowaniem dróg wymuszać na rządzie dopłaty oraz interwencyjne skupy. Nie jest on nawykły do trwałej i systematycznej współpracy z innymi. Woli nie należeć do spółdzielni, ceniąc robotę na swój sposób, licząc głównie na siebie. Aby odmienić jego tradycyjne nastawienie do kooperacji parlament w 2018 r. uchwalił ustawę o spółdzielniach rolniczych, która znacznie zmniejsza obciążenia podatkowe i znosi podatek od nieruchomości. Nie wiadomo czy to prawo oraz zgoda państwa na przetwarzanie i zbywanie wytwarzanej przez rolnika żywności wykorzysta on do samoobrony, czyli do podjęcia próby uwolnienia się od dyktatu przemysłu przetwórczego.
Rośnie dynamika eksportu żywności, która jest wyższa od dynamiki polskiego eksportu ogółem. Zagraniczna konkurencja nie oddaje nam pola bez walki, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Zagranicy sprzyja opozycja totalna, która działa jak targowica i jest wspierana przez obce media zainstalowane w kraju. Incydent uboju krów bez nadzoru weterynarza uwolnił antypolską czarną propagandę PO i Koalicji Europejskiej, które roztrąbiły w świecie, że polska firma sprzedaje chorą i niebezpieczną żywność. Cena na światowych rynkach wołowiny natychmiast spadła, choć mięso z tego uboju nie było zarażone. Stracili hodowcy i eksporterzy. Naświnili targowiczanie i chwalą się, że udało im się przedstawić Polskę w złym świetle i zdobyć punkt w walce z polskim rządem. Naświnić, oczernić, oskarżyć fałszywie to faktyczny program obozu zdrady i zaprzaństwa. Świnia wie kiedy przestać a oni?
Rafał Zapadka
fot.Pixabay