Gdy matura zdana na 30, góra 40 procent, czyli w sam raz na poziomie tłumoka, to Uniwersytet Zielonogórski bądź Akademia Jakuba z Paradyża dadzą radę i przerobią takiego ancymona na studenta jakiegoś kierunku nauczycielskiego. Najsłabsi maturzyści często zostają belframi. Na etacie mają dużo wolnego, ale i niskie płace, które odstraszają od tego zawodu zdolnych i ambitnych.
Wyśpiewywane przez strajkujących w szkołach czastuszki świadczą, że negatywna selekcja do zawodu nauczyciela ma się dobrze i jej dalszy rozwój nie wymaga szczególnej troski. Jeszcze trochę przyśpiewek, jeszcze trochę publikacji na Facebuku „złotych myśli” ciał pedagogicznych, a prestiż nauczyciela zanurkuje w błoto. Trwanie w głupim i nieprzytomnym szantażu „albo wyższe podwyżki niż chce dać rząd, albo przypieprzymy uczniom, nie wystawiając świadectw” zmusi ostatecznie rodziców do rozpaczliwej refleksji „na litość Boską, kto uczy nasze dzieci!”. Strach pomyśleć do jakich wniosków można dojść, gdy zastanowić się nad wybuczeniem nauczycieli, którzy zdecydowali się przeprowadzić egzaminy gimnazjalistów. Przemówiły w tym prymitywnym zachowaniu strajkujących pedagogów niskie instynkty, ukryta w ich sercach nienawiść, czy zgoła coś innego, co każe im okazywać tyle niechęci i pogardy koleżankom, kolegom z pracy, którzy mają odwagę nie strajkować i nie są łamistrajkami? „Tylko świnie pilnują na egzaminie” – mówi wam to coś?!
Niestety innych nauczycieli nie mamy i dużo wody upłynie niż obecny system oświaty zostanie gruntownie naprawiony. Gruntownie oznacza, że zostanie wystawiony na realny wpływ rodziców i poddany ich bieżącej ocenie. Wystarczy wprowadzić bon oświatowy, który wybranej szkole przekażą rodzice. Dobra szkoła zbierze dużo bonów, przyjmie wielu uczniów i będzie mogła dobrze zapłacić swoim dobrym nauczycielom. Z kolei zła, wiadomo, z czasem padnie, jeśli nie zdoła poprawić poziomu nauczania. Ale do takiej zmiany potrzeba odważnej i dalekowzrocznej władzy oraz czasu pokoju, a nie wewnętrznej wojny politycznej.
Dzisiejsza władza jest przede wszystkim zajęta odpieraniem kolejnych wściekłych ataków totalnej opozycji. W takich okolicznościach wszystko jest polityką i brudną rozgrywką. Każdy strajk jest natychmiast wykorzystany politycznie. Natomiast jego animatorzy, jak np. nauczyciele, są wykorzystywani do tworzenia gwałtownych emocji. Ale to nie oni decydują w kogo te negatywne emocję mają uderzyć. Decydują o tym Broniarze i stojący za ich plecami szacher-macherzy.
Logika wojny politycznej niestety prędzej skłoni obóz rządzący do pognębienia strajkujących nauczycieli (zakładam, że oni przegrają) niż do podania im ręki, wyciągnięcia ich z błota braku prestiżu oraz do radykalnej przebudowy systemu edukacji. Każda władza w roku wyborczym potrzebuje sukcesu np. w postaci skutecznego odparcia ataku ZNP, sterowanego przez Platformę Obywatelską i inne bratnie partie. W takich razach obowiązuje zasada „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”.
Rafał Zapadka
fot. Pixabay / Geralt