Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 11.05.19
Lech Wałęsa jest postacią historyczną o niekwestionowanej, ważnej roli w najnowszej historii naszej, a i europejskiej, a nawet globalnej poniekąd. Natomiast wyciąganie z tego faktu jakichkolwiek wniosków, co do jego osobowości, umysłowości, ba uczciwości, a nawet nietykalności czy pomnikowej mądrości jest intelektualną hucpą lub też zwykłą głupotą (tertium non datur) i nie wiadomo, co gorsze. Jakkolwiek tych, którzy na powrót „grają” Lechem W. niesposób również traktować poważnie tym bardziej, że sam „bohater” ku uciesze tabloidalnych hucpiarzy, co i rusz karmi nas swoimi „mądrościami”, ponoć nałogowo.
Mam zatem i ja uczestnik świadek historii z nim swoje po(rachunki), które postaram się przedstawić tu w miarę systematycznie (szczęście i pamięć). Otóż po pierwsze, pochodzę z Włocławka (Wałęsa urodził się i mieszkał tuż za Wisłą), a tam rewelacje zawarte w książce Pawła Zyzaka były wiedzą dość powszechną. Po drugie miałem „okazję” na własne oczy widzieć słynną depeszę PAP, w której ów przyznaje się do współpracy. Tu na miejscu byłoby dłuższe wyjaśnienie, ale… najkrócej rzecz ujmując. Andrzej Drzycimski rzecznik prasowy Wałęsy przyniósł ową treść swoim byłym kolegom dziennikarzom, (wieczorem, żeby nikt nie zdążył nigdzie nic opublikować wcześniej niż PAP). Ja w tym gronie znalazłem się jako członek przyszłej redakcji dziennika katolickiego. A już następnego dnia rano depeszę – oświadczenie wycofano. Później już, jako felietonista owego dziennika miałem dostęp do informacji o „wypożyczeniu” teczki Wałęsy, która wróciła do archiwum…niekompletna. Pamiętam również, że wiedzę o agenturalnej przeszłości Lecha (TW Bolka) mieli i Wyszkowski , i Borusewicz akceptujący jego udział w gronie Wolnych Związków Zawodowych w Gdańsku (podobnie jak nieco później Jacek Kuroń)? I tu w sposób charakterystyczny Wyszkowski walczył do pewnego czasu bez skutku w sądach III RP, a Borusewicz (nota bene jeden z najmniej inteligentnych moich kolegów za studiów w KUL) używał tej wiedzy w sposób dyskretnie praktyczny, aż do momentu kiedy Lech go… postraszył swoją wiedzą na jego temat. Pamiętam też wypowiedzi mojego profesora Romualda Kukułowicza (delegata Prymasa na strajk w stoczni), który twierdził, że Lecha dostarczono do stoczni wojskową motorówką. Podobnie zresztą jak KOR – owskich doradców. Przywołam też np. praktyki kancelarii Prezydenta RP z Wachowskim i Falandyszem na czele, gdzie trudno było znaleźć kogoś bez TW lub KO po nazwisku.
A na koniec gwoli przypomnienia (pamięć!) dość brutalnej kampanii środowisk związanych z Wyborczą, której treści niestety na ogół prawdziwe musiałem zaakceptować, nawet jeśli sposoby i metody uznawałem często za niegodne. To wszak te same środowiska, które dziś w kontekście Lecha W. mówią coś o „dobru narodowym” nie podlegającym krytyce, usiłując też bezwstydnie „grać” jego poparciem na bieżąco. I to pomimo wszystkich tych bredni, którymi nasz „bohater” raczy nas, na co dzień i od święta, a pytania o wpływ owej przeszłości choćby na kształt jego prezydentury wciąż pozostają bez odpowiedzi.
fot.Pixabay