Notatnik konserwatysty…nowoczesnego 01.06.19
Nie jest pewnie dla nikogo tajemnicą, a zwłaszcza dla moich wiernych (Pozdrawiam!) PT. Czytelników, że nie lubię ani śpiewać w chórze (traktując rzecz symbolicznie zgoła), ani powielać komunałów, ani też ulegać tzw. atmosferze. I nawet jeśli wyniki wyborów sprzed tygodnia uruchomiły, co naturalne wszak, lawinę komentarzy i analiz co do przyczyn zwycięstwa jak i porażek, to warto powyborcze refleksje poświęcić zgoła innym zagadnieniom. Ale czy poważne zagadnienia (np. racja stanu, czy etos służby) mogą sie dziś przebić przez tabloidalną atmosferę i rzeczywistość głównie wszak medialną, podczas gdy ona sama występuje we wspomnianych analizach na poczesnym miejscu?
Niektóre powyborcze zjawiska jednakowoż wywołują na przemian uśmiech (w tym politowania) z zażenowaniem. Np. swoista fala (erupcja) pogardy wśród przegranych, granicząca ze śmiesznością i kompromitująco krotochwilna w istocie. Choć przecież mam nadzieję, że i Państwu do śmiechu raczej nie jest. Konstatacja ogólna, że wspomniane przyczyny są mówiąc opisowo „składkowe” tak po stronie zwycięzców, jak przegranych żadną miarą rozhuśtanych społecznych emocji nie uspokoi. A nagły wysyp obrońców godności „PiSowskiego ludu”, a nawet wiary i…Kościoła, że o kulturze nie wspomnę to przecież tylko chwilowa taktyka (?), która właśnie sie kończy. A może się mylę? Chciałbym.
Tylko „gwiazdy” lokalnej polityki nie wyczuły tego trendu, pewnie spóźnił się jakowyś przekaz dnia i po staremu obraźliwie utyskują na wyborców PiS-u. Pewien (2 w1) bezpartyjny samorządowiec (od poniedziałku do piątku) i neurotyczny partyjny harcownik (w sobotę), jako żywo ekonomiczny ignorant biadoli nad … ekonomiczną niewiedzą wyborców. Ów sobotni harcownik wszak sam klepiąc ekonomiczne komunały udowodnił po wielokroć, że o prawdziwej złożonej wiedzy ekonomicznej pojęcia nie ma. To świetnie współgra z narzekaniem np. pani Olejnik na brak dziennikarskiego (o tempora, o mores!) obiektywizmu (sic!).
A’ propos lokalnej polityki to szczerze współczuję prof. Sługockiemu tak kadr, jak i niektórych wyborców poniekąd. To wszak „spadek” po sprytnej nad wyraz pani Bukiewicz, która jakiś czas temu (hm) zapadła sie pod ziemię (?). Gdzieś przecież są ci wyborcy np. „Szalonego Stefana” ( kolejno 70, 40 i 30 tys. w przybliżeniu), którym też coś zaproponować trzeba. I żeby było jasne, zarówno pogarda jak i pycha nawet ubrane w wyborczą, partyjną retorykę są prostą drogą do wyborczej klęski. Choć głowy za to nie dam. Niestety.
Pixabay